- Tosia ma sztuczną rurkę zamiast tętnic i będzie ona wymagała wymiany - mówi Angela Dołyk, mama dziewczynki.
Rurkę wstawili włoscy lekarze podczas operacji w sierpniu 2017 r. Wcześniej dziewczynka szybko się męczyła, siniała, pociła się, była mocno niedotleniona. Operację musiała mieć zrobioną przed skończeniem roczku.
Pięć dni w śpiączce
- Polecieliśmy z Tosią i mężem w połowie sierpnia do Włoch. Tam mieliśmy termin umówiony, byliśmy dwa dni wcześniej. Stawiliśmy się do szpitala i na drugi dzień Tosia była operowana. Operacja trwała osiem godzin. Później pięć dni Tosia leżała w śpiączce na OIOM-ie, a gdy została wybudzona, przenieśli ją na oddział kardiologiczny, gdzie już mogła być ze mną - opowiada Angela Dołyk. - Tam na OIOM-ie mogliśmy widzieć ją tylko godzinę, dwie dziennie.
Od tego czasu Tosia jest ciągle pod kontrolą wrocławskich lekarzy, którzy w razie potrzeby konsultują się z lekarzami z Włoch.
- Tak żyjemy od kontroli do kontroli, na początku mieliśmy je co miesiąc, dwa, teraz co pół roku - mówi Łukasz Dołyk, tata Tosi.
Rodzina żyje w niepewności, nie wiadomo, kiedy dokładnie lekarze uznają, że to już ten moment, gdy trzeba wymienić specjalistyczną rurkę. Nie wiadomo tez, ile będzie kosztowała kolejna operacja. Ta pierwsza to był koszt ok. 140 tys. zł.
- Każda operacja kosztuje inaczej, jest wyceniana na podstawie tego, co lekarze muszą zrobić - mówi Łukasz Dołyk. Z pewnością będzie to ponad 100 tys. zł. I to pewnie będzie nieostatnia operacja, ponieważ dziewczynka rośnie, a sztuczna rurka nie.
- Jest w przyszłości szansa na biologiczną zastawkę, która będzie rosnąc razem z Tosią - mówi Angela Dołyk.
Ma braciszka
Od kilkunastu dni Tosia nie jest już najmłodsza w rodzinie. Na świat przyszedł jej braciszek Jasiu.
- Był strach, czy dziecko będzie zdrowe - przyznaje pani Angela. - Ale też wiedzieliśmy, że z Tosią to nam się po prostu przydarzyło. To nie tak, że któraś z rodzin była obciążona, bo robiliśmy badania genetyczne.
- Ale na każdym badaniu prenatalnym pytaliśmy, czy na pewno serduszko jest zdrowe - mówi pan Łukasz.
Rozwija się wzorcowo
Tosia jest pogodną dziewczynką. Bez krępacji pokazuje bliznę i mówi sama, że miała operację serduszka, jak była malutka.
- W ogóle bardzo dużo mówi - śmieje się pan Łukasz. - Nauczyciele i lekarze są zdziwieni.
- Tosia miała diagnozę w przedszkolu i okazało się, że rozwija się ponadprzeciętnie - mówi pani Angela.
Każdy może pomóc Tosi wpłacając pieniądze na jej konto lub przekazując 1 proc. swojego podatku.
***
Tosia Dołyk urodziła się 2 października 2016 r. w szpitalu w Ząbkowicach Śląskich. Oceniona została po porodzie na 10 punktów w skali Apgar, a po trzech dobach została wypisana do domu. Niestety 13 października podczas wizyty patronażowej pediatra usłyszała szmery w okolicy serca i skierowała Tosię do kardiologa. Ten po długim badaniu skierował z kolei dziewczynkę do specjalistycznego szpitala. Tosię przez kilka dni konsultowało wielu lekarzy, którzy stwierdzili tetralogię Fallota, atrezję tętnicy płucnej, pnia płucnego a także MAPCAS+ VSD. Ze względu na ciężką anatomię wad serca takich dzieci w Polsce się nie operuje. Na szczęście do operacji zakwalifikował Tosię Szpital Dzieciątka Jezus w Rzymie. Tam malutka sieroszowianka była operowana w sierpniu 2017 r.
***
Tosia jest pod opieką Stowarzyszenia Integracja (ul. 1-go Maja 15, 57-200 Ząbkowice Śląskie), pieniądze dla niej można wpłacać na konto tej organizacji: 65 9533 0004 2001 0013 8703 0001 (z dopiskiem „Dla małej Tosi”). Można tez przekazać dziewczynce 1 proc. podatku: KRS 0000353742, cel szczegółowy: „Tosia Dołyk”.