Na pytanie o to, w jakiej dziś sytuacji są przewodnicy Marek Jechna reaguje śmiechem. I trudno się dziwić, bo dziś turystyka została praktycznie przez rząd zaorana. - To jest temat rzeka, ale z drugiej strony jest to dramat. Moi przewodnicy prowadzą najczęściej jednoosobową działalność gospodarczą. Są i tacy, którzy są już powiedzmy "wiekowi" i mają też jakieś inne dochody, mają inne dorywcze prace, a w branży pracują bardzo, bardzo długo. Sezonu nie ma, więc zmienili całkowicie branże. W ogóle nie pracują w turystyce, a turystyka to jest już tak jakby temat całkowicie zamknięty – mówi nam Marek Jechna, przewodnik sudecki z ząbkowickiego PTTK. - Jak będzie wyglądał tegoroczny sezon? Kto to wie? Tego nikt nie wie, to jest wielki znak zapytania. Czy rząd nas zaorał? Nawet nie mówmy...bo to tragedia, Armagedon masakra...Nas przewodników wykończył totalnie, a zlecenia można na placach jednej ręki policzyć – dodaje Instruktor Krajoznawstwa Regionu.
Jaki będzie ten rok dla turystyki?
Przewodnik nie ma złudzeń – coś na pewno drgnie, bo rynek jest taki, że nie lubi pustki, ale na pewno nie będzie tak, jak było w roku 2019. - 2019 był pięknym rokiem dla turystyki, przynajmniej dla nas, dla przewodników, bo pracy było bardzo dużo. W tym roku wycieczki też na pewno będą się odbywać, ale już nie w takim wymiarze i liczbie jak w roku 2019. Będą to tzw. strzały. Przez tydzień będzie się coś działo, a później przez tydzień czy dwa będzie cisza. Albo będzie się działo przez kilka tygodni i później znów będzie cisza – uważa Jechna. - Ci, którzy np. jeździli za granicę, dalej będą jeździć. Dla osób, dla których podróżowanie, smakowanie nowych kuchni, poznawanie nowych zwyczajów jest pasją, będą podróżować. Chyba, że ich psychika się zmieni, ale nie sądzę. Patrzę po sobie - ja lubię jeździć i będę jeździł, nawet jak będzie trzeba się szczepić i mieć jakiś paszport – podkreśla przewodnik.
Zabraknie przewodników?
Wciąż przedłużane obostrzenia mogą przyczynić się w niedalekiej przyszłości również do tego, że przewodników zacznie brakować, bo ludzie zaczną szukać zarobku gdzie indziej, a trochę potrwa nim branża odbuduje się po tak długim lockdownie. A przewodnikiem nie zostaje się z dnia na dzień. - To przynajmniej dwa lata nauki, bo tyle mniej więcej trwa kurs z egzaminem. Jeżeli ktoś naprawdę wchodzi w turystykę to zaczyna od razu po dwóch latach. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakąś inną pracę i tylko dorywczo to robi, to tak szybko nie zaczyna. Ja zacząłem oprowadzać zaraz po kursie i egzaminie. Teraz mija już od tego czasu 10 lat – ujawnia Marek Jechna. - Początkujący przewodnik oprowadza 5 wycieczek w sezonie, a później 20, 50, 100 itd. Z roku na rok jest ich więcej. Człowiek wyrabia sobie markę, bo wiadomo, że nikt nie bierze świeżego przewodnika z ulicy i od razu nie "daje" mu grupy. Dopiero po 2, 5 latach to zaczyna fajnie funkcjonować i można z tego żyć, ale z tego też jest bardzo ciężko się utrzymać. Po sezonie pracy nie ma, a sezon trwa np. 6 miesięcy. Później trzeba z tych 6 miesięcy żyć przez następne 6, więc to nie jest tak, że to są jakieś kokosy i Bóg wie jakie pieniądze. Przewodnik fortuny nie zarabia. Ja też kiedyś myślałem, że to inaczej wygląda, a chodzę już w góry od 40 lat jako turysta, a od 10 jako przewodnik, więc są inne wyobrażenia, a inna rzeczywistość – przypomina przewodnik.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.