Ząbkowicki pisarz, który pracuje obecnie w Kauflandzie, Michał Baranek wsiadł w samochód i popędził na polsko-ukraińską granicę, aby zabrać z niej potrzebujących pomocy. Baranek wielokrotnie był na Ukrainie, ma tam wielu przyjaciół. W zeszłym roku przejechał kraj naszych wschodnich sąsiadów autostopem, co uwiecznił na filmie. Pisaliśmy o tym w sierpniu 2021 r.
Przyjaciele z Ukrainy
- Jestem w stałym kontakcie z wieloma przyjaciółmi z Ukrainy. Jest to pierwsza wojna w cywilizowanym świecie na tak ogromną skalę w czasach mediów społecznościowych. Sieć zalewają filmiki z walk oraz pokazujące skalę zniszczeń w Ukrainie - mówił nam Michał Baranek jadąc w niedzielę, 27 lutego, na Wschód.
Pojechał tam ze względu na swoich ukraińskich przyjaciół, którzy dzielili się z nim swoimi odczuciami.
- Czują strach - przyznał Michał Baranek. - Rosjanie zbombardowali w czwartek lotniska na terenie całego kraju. Dla nich był to szok. Kobiety z dziećmi uciekają do Polski, stoją w wielokilometrowej kolejce do przejścia granicznego. Mężczyznom zabroniono wyjazdu, ale oni i tak nie chcą wyjeżdżać. Chcą się bić z najeźdźcą. Powszechny zapał do walki zapanował na Ukrainie. Ukraińcy z Wrocławia i innych polskich miast ogłaszają się w internecie, że potrzebują transportu do Medyki albo Korczowej - dodał.
On obrał sobie za cel Medykę.
- Ja sam jestem w drodze na granicę. Ci ludzie potrzebują pomocy, żeby wydostać się stamtąd. Nie wszyscy mają umówiony transport - powiedział nam. - Prawdopodobnie zabiorę kogoś i zawiozę, dokąd będzie chciał - dodał.
18 godzin w trasie
Jechał pół dnia i całą noc. W poniedziałek wczesnym rankiem relacjonował nam.
- Właśnie wróciłem do Ząbkowic. Ponad 18 godzin w trasie - mówił zmęczony. - Dojazd do przejścia granicznego w Medyce jest zamknięty przez policję. Uchodźcy są przewożeni do Przemyśla specjalnymi autokarami. Akcja humanitarna po polskiej stronie jest bardzo sprawnie zorganizowana. Przepustowość jest jednak tragiczna. Zabrałem stamtąd kobietę z córeczką do Wrocławia. Stały w kolejce trzy dni i dwie noce, śpiąc w samochodzie, bez jakiejkolwiek toalety i z odrobiną jedzenia. We Wrocławiu przyjechał po nią mąż. Oboje popłakali się ze szczęścia. Warto było - podsumował.
Ten piękny nastrój jednak nie trwał długo.
- Dostałem przed chwilą telefon z pracy. W związku z wyjazdem byłem zmuszony wziąć dzisiaj urlop na żądanie. Niestety pracodawca odmówił mi go dosłownie przed chwilą z uwagi na niedostateczną liczbę pracowników dzisiejszego dnia. Zostanę przez to pociągnięty do odpowiedzialności za nieusprawiedliwioną nieobecność w pracy - powiedział nam zaskoczony w poniedziałkowy poranek.
Zainterweniowaliśmy. Zwróciliśmy się w tej sprawie do centrali sieci Kaufland.
We wtorek po południu otrzymaliśmy odpowiedź. Okazało się, że urlop na żądanie jednak może być udzielony.
"Zwrócimy uwagę naszej kadrze zarządzającej"
- Do każdego zgłoszenia podchodzimy z należytą uwagą, dlatego też niezwłocznie skontaktowaliśmy się z przełożonym wspomnianego pracownika, aby wyjaśnić zaistniałą sytuację. Wniosek o udzielenie urlopu na żądanie został rozpatrzony pozytywnie - poinformowała nas Małgorzata Ławnik, dyrektor pionu personalnego Kaufland Polska. - Zapewniamy, że jesteśmy wdzięczni i dumni z postawy naszego zespołu, a także wszystkich osób, które w tym trudnym czasie niosą pomoc potrzebującym. Jako sieć handlowa z uwagą obserwujemy rozwój sytuacji w Ukrainie i podejmujemy działania mające na celu wsparcie uchodźców, a także zatrudnionych w Kauflandzie pracowników z Ukrainy. Deklarujemy przy tym, że zwrócimy uwagę przedstawicielom naszej kadry zarządzającej, aby w obecnej sytuacji starali się pozytywnie rozpatrywać prośby dotyczące udzielenia urlopu, umożliwiając pracownikom angażowanie się w akcje pomocowe - dodała.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.