- Serce rośnie widząc z jakim zaangażowaniem w dniu dzisiejszym strażacy oraz strażnicy miejscy na ząbkowickim Rynku ratowali życie malutkiego kotka uwięzionego pod maską samochodu - mówią członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Ząbkowicach Śląskich. Akcja ratowania mruczka miała miejsce w czwartek, 9 lipca.
Następnego dnia zaś ratowano młode sowy.
- W piątek, 10 lipca, strażnicy dwukrotnie interweniowali (po zgłoszeniach mieszkańców) w sprawie młodych sów (piskląt), w Parku Sybiraków przy placu zabaw, które wypadły bądź wyskoczyły z gniazd - mówi Ryszard Sobala, komendant Straży Miejskiej w Ząbkowicach Śląskich. - Jest to naturalne zjawisko występujące w przyrodzie i generalnie nie powinno się w nie ingerować. Nie mniej jednak, na terenach zurbanizowanych narażone są one na niebezpieczeństwo ze strony zwierząt domowych (psy, koty), dlatego też staramy się chronić te piękne ptaki i zapewnić im jak największe bezpieczeństwo. W takich przypadkach prosimy o pomoc straż pożarną (jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej) i umieszczamy je wysoko na gałęziach drzew. Niestety, niektóre z nich zbyt szybko chcą nauczyć się latać, i wtedy interweniujemy po kilka razy. Przywracamy je ponownie środowisku w którym funkcjonują.
O tym, jak zachować się, gdy zobaczymy młoda sowę na ziemi, przypominają działacze TOZ-u.
- Jeżeli młoda sowa siedzi pod drzewem, a obok jest jej gniazdo, to nie robimy zbiegowiska, nie ciumkamy do niej, nie wołamy dzieci, żeby stanęły jak najbliżej dla ładnej fotki - zaznaczają członkowie towarzystwa. - Może nieświadomie, ale można zrobić wielką krzywdę dzikiemu zwierzęciu. Obok gniazdo, gdzieś zapewne matka, która obserwuję młode i tak ptak uczy się latać i żyć.