reklama

Nieznane szczegóły ząbkowickiej zbrodni

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

 Nieznane szczegóły ząbkowickiej zbrodni - Zdjęcie główne

Audycję można wysłuchać na portalu YouTube.com

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnaleW internecie pojawiła się audycja przedstawiająca nieznane szczegóły zbrodni z 2017 r., kiedy to Aleksandrę B. zamordował Kamil M. Podcast ma tytuł "Historia pewnej miłości (Ząbkowice Śląskie, 2017)". I rzeczywiście, o miłości, a także o morderstwie, on opowiada.
reklama

Audycję przygotowała youtuberka prowadząca kanał "TZ Podcast". TZ, czyli "Tożsamość zbrodni". Dotarła ona do faktów dotyczących morderstwa w Ząbkowicach, które do tej pory nie ujrzały światła dziennego. 

 

Szkolna para

Aleksandra urodziła się w 1997 r. i wraz z rodzicami i siostrą Andżeliką mieszkała przy ul. Strzelińskiej w Ząbkowicach Śląskich. Uchodziła za ciepłą osobę, kochała zwierzęta i chciała zostać weterynarzem. Uczyła się w technikum przy ul. Wrocławskiej. Do klasy chodziła z Kamilem M. Młodzi ludzie byli w sobie bardzo zakochani. Chłopak codziennie przychodził rano po Olę i razem szli do szkoły.

Kamil mieszkał w Budzowie z mama i jej konkubentem oraz z dziadkami. Dziadek był nauczycielem, babcia pracowała w banku, a matka, pani Joanna zajmowała się paramedycyną. Z ojczymem Kamil dobrze się dogadywał. Był związany z matką. To jej jako pierwszej pochwalił się, że zaczął się spotykać z koleżanką z klasy. Miał przyjaciela Konrada. 

 

Zaczęło się sypać...

Przez pierwsze dwa, trzy lata związku, między Kamilem a Olą dobrze się układało. Z biegiem czasu Kamil stawał się coraz bardziej zazdrosny, nie tylko o kolegów, ale nawet o koleżanki, z którymi dziewczyna spędzała według niego zbyt dużo czasu. 

Gdy coś działo się nie po jego myśli, Kamil karał ja milczeniem.

Latem 2016 r. para wspólnie pojechała do pracy do Holandii. Tam Kamil miał do dziewczyny wieczne pretensje, wreszcie podczas którejś z kłótni uderzył ją w twarz. Innym razem wymachiwał jej przed twarzą nożem, co sprawiło, że Aleksandra uciekła z pokoju hotelowego, a kiedy chciała wrócić, zastała zamknięte drzwi. Noc spędziła na zewnątrz.

Para opowiedziała o tych zdarzeniach rodzinie: Kamil zwierzył się matce, a Ola - siostrze.

 

Zauroczenie z internetu

Młodzi wrócili do kraju. Aleksandra coraz poważniej myślała o zerwaniu z Kamilem, ale nie miała tyle odwagi. Pewnego dni poznała przez internet chłopaka z Jastrzębia-Zdroju, Patryka mieszkającemu w Niemczech. Początkowo wymieniali się śmiesznymi obrazkami, ale wkrótce zaczęli się coraz bardziej poznawać. Dobrze im się rozmawiało. Ola opowiedziała mu o incydentach z Holandii. Przyznała, że nie chce już być z Kamilem, ale bała się, że chłopak wtedy coś sobie zrobi. 

Dziewczyna zauroczyła się w Patryku. Zerwała z Kamilem, oboje uznali, że zostaną przyjaciółmi. Budzowianin zmienił się, stał się milszy dla Oli. Młodzi ludzie nadal razem chodzili do szkoły, pozornie wszystko było w porządku. Tymczasem Kamil na poważnie rozważał odebranie sobie życia.

Ola i Patryk postanowili razem spędzić sylwestra 2016 r. Aleksandra pojechała do Jastrzębia-Zdroju i poznała rodziców chłopaka. Młodzi postanowili, że będą razem. Na początku stycznia 2017 r. Ola wróciła do Ząbkowic, a Patryk pojechał do pracy za granicę. 

Po powrocie Aleksandry do domu Kamil stał się wobec niej wyjątkowo nieprzyjemny. Ale jednocześnie chciał, aby Ola do niego wróciła. 

Chłopak odwiedził ją 7 stycznia. Przyniósł kwiaty, pizzę i chciał załagodzić sytuację. Aleksandra wpuściła go do domu, przyjęła kwiaty i zjadła z nim pizzę. 

 

Brutalny mord

9 stycznia przed 8 rano Kamil przyszedł po Aleksandrę, jak zwykle przed szkołą. Dziewczyna powiedziała, że źle się czuje i nie idzie na zajęcia. Chłopak zaproponował jej swoje towarzystwo, ale Ola nie chciała go wpuścić do mieszkania. W końcu jednak uległa. Gdy siedzieli w jej pokoju, Kamil zaczął ją namawiać, by do siebie wrócili. Ola nie chciała o tym słyszeć. 

Po wszystkim Kamil zeznał, że Aleksandra zaczęła się wtedy dziwnie zachowywać, nie była sobą. On poszedł do kuchni i z suszarki wziął nóż kuchenny. Zaatakował nim ją, kiedy siedziała na kanapie. Dziewczyna próbowała zasłaniać się rękami, ale nie miała szans. W trakcie ataku złamał się nóż. Chłopak poszedł do kuchni po następny. W tym czasie Ola wstała i podeszła do drzwi wejściowych, po czym wypadła na klatkę schodową. Chciała krzyczeć, ale nie mogła, bo miała uszkodzone gardło.

Ponoć żaden z sąsiadów nie usłyszał toczącej się walki. Kamil dopadł ją na schodach, złapał i oboje spadli na półpiętro. Chłopak zadał dziewczynie co najmniej 118 ciosów, w wyniku których zmarła. 

 

Sam się oddał w ręce sprawiedliwości

Po zabójstwie Kamil zadzwonił do babci i opowiedział jej, co właśnie zrobił. Poprosił, żeby przyjechała po niego i zawiozła go na policję. Przerażona babcia zadzwoniła do pani Joanny, aby ta skontaktowała się z synem. Chłopak powtórzył matce to, co powiedział babci. Pani Joanna pojechała po syna, a po drodze wezwała policje i pogotowie. 

Na komendzie Kamil nie okazywał żadnych emocji, mówił rzeczowo o tym, co zrobił. Podczas przesłuchania bardziej skupiał się na swoim związku z Olą niż na zbrodni. Został przesłuchany 4 razy, za każdym razem przyznawał się do winy. 

Został zatrzymany o godz. 11.50, a o 12.00 służby pojawiły się na miejscu zbrodni. Na ciało Aleksandry natknęła się idąca na zakupy sąsiadka. 

Chłopak otrzymał zarzut zabójstwa typu kwalifikowanego. Prokuratura ustaliła, że motywem zbrodni był zawód miłosny.

Pogrzeb Oli odbył się 14 stycznia. 

Ojciec Aleksandry o Kamilu wypowiedział się tak: "Miły, fajny chłopak, też mi go żal, nie wiem, czemu to zrobił, co go do tego popchnęło. Całe życie ma już przekreślone".

Mama Kamila dopiero po kilku miesiącach od zbrodni była w stanie udzielić wywiadu na ten temat. 

 

Próba samobójcza

W areszcie młody morderca zachowywał się poprawnie. Rzadko wychodził na spacerniak, dużo czytał, oglądał telewizję. Regularnie odwiedzała go rodzina. Przepisane zostały mu leki psychiatryczne. Kiedy lekarz zakończył farmakoterapię, Kamil pociął sobie przedramię. We wrześniu 2017 r. połknął na raty łącznie 103 tabletki - okazało się, że wcześniej nie łykał pigułek, tylko je zbierał. Z niewydolnością nerek trafił do szpitala. Po powrocie do aresztu został objęty wzmożoną opieką. 

Młody mężczyzna próbował też symulować chorobę psychiczną. Wysyłał do matki rysunki dziwnych potworów i nielogiczne listy. 

Należało sprawdzić, czy Kamil był poczytalny w trakcie popełniania czynu. Skierowano go na miesięczną obserwację psychiatryczną. Opinia biegłych była jednoznaczna: nie stwierdzono u niego żadnych chorób psychicznych. Jego inteligencję oceniono jako przeciętną i uznano, że prawidłowo rozumie normy społeczne, prawne i moralne. Ustalono, że był poczytalny i niezdemoralizowany. 

 

Dożywocie

Proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Świdnicy. W jego trakcie Kamil wysłał mamie kopertę ze sproszkowanym mydłem i kostką mydła z wydrążonym labiryntem, do czego dodał instrukcję, w której poprosił rodzicielkę, aby ta wysłała to do biura podawczego sądu. Kiedy pani Joanna to zrobiła, w sądzie uznano, że może to być ładunek wybuchowy. Ewakuowano wszystkich z budynku, wezwano służby. 

Wyrok w sprawie zabójstwa zapadł 28 sierpnia 2018 r. Sąd stwierdził, że Kamil to manipulant i dalece zdemoralizowany egocentryk. Sąd nie znalazł okoliczności łagodzących i uznał, że młody morderca po wyjściu na wolność może powrócić do zbrodni. Wykluczenie go ze społeczeństwa to jedyna opcja ochrony tego społeczeństwa. Morderca nie wyraził skruchy. Sam stwierdził, że jest niebezpieczny i prosił o izolację.

Kamil został skazany na dożywocie z możliwością warunkowego zwolnienia po 40 latach. 

 

Nowy wyrok

Jego obrońca złożył odwołanie. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu 18 stycznia 2019 r. wydał wyrok, w którym skazał Kamila na 25 lat z warunkowym wyjściem po 20 latach. Sąd odwoławczy skomentował wyrok sądu okręgowego, uznając, że był on jednostronny. Sąd apelacyjny znalazł okoliczności łagodzące, jak to, że młody mężczyzna sam zgłosił się na policję po zbrodni, a także to, że był... młody, więc jego osobowość dopiero się kształtowała. Według sądu odwoławczego wyrok powinien mieć walory wychowawcze. Uznał on, że wobec sprawcy młodocianego można zastosować karę eliminacyjną wyłącznie wtedy, kiedy stopień społecznej szkodliwości czynu jest wyjątkowo wysoki. Sąd apelacyjny stwierdził, że wyrok sądu okręgowego to odwet ze strony społeczeństwa. 

Rodzina Aleksandry nie zgadzała się z tym wyrokiem. Podobnie prokurator generalny, który zaskarżył wyrok wrocławskiego sądu, gdyż jego zdaniem kara 25 lat pozbawienia wolności w przypadku Kamila była rażąco niewspółmierna do zbrodni, jakiej on się dopuścił. 

Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Wyrok zapadł 28 lutego 2020 r. Kasacja została odrzucona, a wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu - utrzymany. Sąd Najwyższy również podkreślił, że w przypadku młodocianych kara powinna mieć charakter wychowawczy. Także znalazł okoliczności łagodzące dla postępowania Kamila.

Młody morderca będzie mógł wyjść na wolność w 2037 r. Będzie wówczas mężczyzną przed czterdziestką...

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama