reklama

Agnieszka Bartkiewicz: Scena to nasz drugi dom [WYWIAD]

Opublikowano:
Autor:

Agnieszka Bartkiewicz: Scena to nasz drugi dom [WYWIAD] - Zdjęcie główne

Agnieszka Bartkiewicz w kultowym programie

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura O muzyce i wychowaniu z Agnieszką Bartkiewicz, właścicielką szkoły muzycznej, szefową kilku muzycznych grup, mamą śpiewających dzieci i uczestniczką „Szansy na sukces” rozmawia Karolina Marcińczyk.
reklama

Wychowała się Pani w muzykującej rodzinie?

Tak, wychowałam się w muzycznej rodzinie. Mój tata od zawsze miał zespół i próby odbywały się często u nas w domu. Wtedy kochałam te wieczory, kiedy mogłam od czasu do czasu z nimi zaśpiewać i zagrać na instrumentach. Moje babcie i dziadkowie też pięknie grali i śpiewali, więc to pewnie genetyczne.

 

Pani mąż też jest muzykiem. To Was połączyło?

Mąż - Michał. Oczywiście, że połączyła nas muzyka… poznaliśmy się na studiach muzycznych i byliśmy na jednym roku Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, studia o kierunku Edukacja Artystyczna w Zakresie Sztuki Muzycznej. Od tamtej pory gramy do jednej bramki…

 

Większość życia mieszkaliście daleko stąd…

Większość życia mieszkaliśmy daleko stąd, bo na Warmii i Mazurach. To tam kształtowaliśmy swoją początkową drogę artystyczną, tym bardziej ja, bo to mój dom rodzinny. Tam zaistniałam najpierw.

 

Jak to się stało, że trafiliście do Ząbkowic?

Do samych Ząbkowic trafiliśmy w zasadzie przypadkiem. Ponieważ najpierw przeprowadziliśmy się do Barda jako zastępstwo za szwagierkę, która była na urlopie macierzyńskim. Potem dzięki naszemu burmistrzowi znaleźliśmy się w Ząbkowicach Śląskich, ponieważ tu dostałam pracę.

 

Ma Pani śpiewające i tworzące muzykę dzieci. Ich wychowanie to realizacja Pani marzeń?

Moje dzieci są dużo bardziej zdolnie od nas. Tak to już jest, jak połączą się geny muzyków, to rodzą się dużo bardziej zdolnie dzieci. Przed nimi świat stoi otworem. Wiedzą, że nic samo nie przyjdzie i trzeba mnóstwo pracy, żeby do czegoś dojść. My zaczynaliśmy od zera.

 

Gdy dziecko występuje w castingu do programu telewizyjnego, to ono bardziej się denerwuje, czy jego rodzic?

Dobre pytanie. Ostatnio tego doświadczyłam na własnej skórze. Adaś - syn był w programie „Szansa na sukces” miesiąc przede mną i ja byłam bardzo zestresowana na widowni . Już teraz wiem, że wzięłam jego stres na siebie. On mówił, że miał tak samo podczas mojego występu. Ogólnie nie mamy stresu oprócz tego motywującego. Scena to nasz drugi dom.

 

Tych dziecięcych castingów ma Pani za sobą sporo. Który był najtrudniejszy?

Hm… najtrudniejszym castingiem jest dla mnie wychowanie dzieci. Mimo zdolności chciałabym, żeby były sobą, bo są kochane i dobre. Wtedy wszystkie życiowe castingi przejdą.

 

Pani też błyszczy w telewizji. Występ w „Szansie na sukces” to pierwsze tego typu przeżycie dla Pani, ale była też Pani rozmówcą podczas występów dzieci.

Ja to ja… satysfakcjonuje mnie nauka innych dzieci, młodzieży, dorosłych. Jednak raz na jakiś czas warto zmierzyć się z tym do czego dążą niektórzy uczniowie, żeby rozumieć ich emocje, stres itp. Choć nie powiem, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mam 38 lat i każdego dna intensywnie staram się pracować nad sobą. Pracuję nad sobą i wymagam od siebie. Biorę udział w nowoczesnych szkoleniach, warsztatach i edukuję się.

 

No właśnie, „Szansa na sukces”... Stresowała się Pani?

„Szansa na sukces” była świetna. Mimo że repertuar nie był dla mnie, bo był typowo męski, dałam z siebie dużo. To było piękne doświadczenie, ponieważ powiedziałam sobie, że mam być, jaka jestem, jak mnie chcą, to wystąpię. Opłacało się, bo najpierw przeszłam precastingi, potem właściwy casting, w którym odpadały dwie osoby z dziewięciu i doszłam do siedmiorga wspaniałych, którzy wystąpili w telewizji.

 

Zapowiada Pani, że jeszcze wróci do „Szansy”. Kiedy to możliwe?

Oczywiście że wrócę! Chociażby dlatego, że jest tam super atmosfera, a najbardziej, że pragnę spróbować sił w kobiecym repertuarze.

 

Tymczasem na naszym lokalnym podwórku możemy Panią podziwiać jaka dyrygentkę. Co sprawia Pani więcej satysfakcji: śpiewanie czy kierowanie swoimi śpiewającymi grupami?

Oj nie odpowiem jednoznacznie na to pytanie, ponieważ jedno wchodzi w drugie. Kocham śpiew tak bardzo, że założyłam te zespoły. Kierując innymi uczę się każdego dnia, jak być lepszą wersją siebie.

 

Jakie jest Pani największe marzenie?

Marzę, żeby zdolni ludzie zostali sprawiedliwie zauważeni i docenieni w świecie artystycznym.

 

Dziękuję za rozmowę. 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama