Jak poznała Pani Unkasa?
W więzieniu. Tam bowiem siedział „masowy morderca z Kazachstanu – głowa tamtejszego gangu”, jak widniało w aktach i jak Unkasa zaanonsowała prokuratura. Szłam uzbrojona w oręż typu ołówek i notes oraz wszelkie dostępne mi moce, bo spodziewałam się przynajmniej Atylli. Rozmawiałam z nim przez kraty, bo jako „niebezpiecznemu przestępcy” pozwolono mu mówić ze specjalnie do tego przygotowanej klatki. Pamiętam jak dziś, że zastanawiałam się dlaczego ten metalowy kubik ma niebieski kolor, wcale nie była straszna. I Unkas też. Biła od niego ogromna siła, ale i dobro. Czułam się bezpiecznie, a w swoim życiu rozmawiałam i z gangsterami i kilerami, więc umiem wyczuć ludzki strach. Unkas nie posiada w sobie lęku. Przeciwnie, on jest dumny. Ale jednocześnie pokorny wobec losu i niezwykle wrażliwy. Tej pięknej delikatnej mocy ten człowiek ma w nadmiarze, dlatego inni się tak do niego garną i chcą z niej czerpać, nasycać się, odzyskiwać nadzieję. Zresztą wszyscy, którzy znają Unkasa i Anię prywatnie, wiedzą, że to ludzie niezwykli, a Unkas to przede wszystkim człowiek wielkiego hartu ducha. Wojownik, urodzony przywódca i najprawdopodobniej ostatni dżentelmen. Po prostu współczesny rycerz. Wszystkich, dosłownie każdego traktuje z szacunkiem i ma dar zjednywania zaufania oraz respektu. To, co jednak najważniejsze, to od razu miałam poczucie, że jest po prostu dobry i to, co zrobił, a wtedy znałam tylko akta i opowieści ludzi z okolic Ząbkowic i Srebrnej Góry, było słuszne. Nie wiedziałam tylko jak do tego doszło i dlaczego los postawił na jego drodze oprawców, których Unkas mógł tamtego krytycznego dnia pokonać lub sam zginąć (na co zresztą był gotów). To była czysta sprawa, żadnych kompromisów. Po prostu najwyższa stawka: życie kontra śmierć. On sam opowiedział mi wtedy bardzo zdawkowo – jak przystoi każdemu mężczyźnie ze wschodu – co się wydarzyło. Jeśli chodzi o resztę odsyłam do powieści.
Czy ciężko było namówić Go żeby się zwierzył ze swojej historii?
Polecam samej spróbować wziąć Unkasa na spytki, to się pani przekona jak dotkliwy jest pojedynek ze skałą (śmiech). A poważnie: było to praktycznie niewykonalne. Czekałam na szczerą rozmowę z nim szesnaście lat i nawet wtedy trudno to nazwać zwierzeniami w naszym zachodnim rozumieniu tego słowa. Unkas właściwie rzucał mi jedynie tropy. Jak każdy sensei, który tak prowadzi ucznia, by sam pojął istotę rzeczy.
Co zafascynowało Panią w historii Jego życia?
Połączenie jego wrażliwości i hartu ducha. Rzadko spotyka się takich ludzi. W swoim życiu spotkałam i "przesłuchałam" już wielu naprawdę niezwykłych i barwnych postaci godnych miana protagonisty. Czytałam naprawdę sporo akt, znam wiele mrożących krew w żyłach historii. I czułam - bardziej to była intuicja niż rozum - że pod spodem jest mega baśń. Ci, którzy przeczytali "Miłość leczy rany" wiedzą dokładnie o co mi idzie oraz też tak odbierają historię Unkasa. To mnie buduje i to dla mnie zaszczyt, że to ja mogłam opowiedzieć mit Arystana z rodu Tama. Pisarz czasami czeka całe życie na podobną opowieść. Niektórym nigdy się ona nie trafia. Mam w życiu szczęście. Wiem o tym.
Czy będzie ciąg dalszy historii, którą Pani opisała?
Wszystko ma kontynuację. Skutki naszych działań rzutują na naszą przyszłość. Nic nigdy się nie kończy, a jedynie przeistacza. Zobaczymy, co przyniesie los. Należy zawsze brać, co daje. Sytuacje zwykle są mądrzejsze od nas, bo jesteśmy jedynie maleńkim trybikiem w tej skomplikowanej i genialnej machinie wszechświata. Jestem wobec takich darów od losu pokorna. Już wiem, że historie przychodzą do mnie nieprzypadkowo.
Czy uważa Pani, że książka będzie bestsellerem, czy Polaków zainteresuje kryminalna historia życia pochodzącego z Kazachstanu Unkasa, mieszkającego teraz w Polsce?
Książka już jest bestsellerem. Kiedy wyszła drukiem nie schodziła z górnych miejsc na topkach. I nadal ludzie ją czytają, chcą poznać losy Kereja i Tośki. Kazachstan ludzi fascynuje, wielu już zabukowało tam wakacje, chcą poznać ten region. Ale dla mnie jednak najważniejsze jest to, że porusza ludzi: mężczyzn, kobiety, młodych i dojrzałych. Trafia w samo serce, ludzie piszą do mnie listy i wyznają, że ta opowieść ma moc transformacyjną, czytelnicy dzięki niej decydują się zmieniać swoje życie. Czyż jest coś piękniejszego?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.