Bardo, dla mieszkańców ziemi kłodzkiej i ząbkowickiej to ważne miejsce. Dlaczego celem podroży bohaterów jest to miejsce?
- Samo do mnie przyszło. Właściwie nie tyle przyszło, co przyszły, bo przecież w książce nie chodzi tylko o Bardo, ale i o bardo, to buddyjskie, czyli o stan w którym znajduje się dusza zaraz po śmierci, a przed ponownymi narodzinami. W chrześcijaństwie mamy koncept zmartwychwstania, w buddyzmie zaś inkarnacji i reinkarnacji. Różnica taka, że w przypadku chrześcijaństwa na owo zmartwychwstanie trzeba sobie jakoś zasłużyć, zaś w przypadku buddyzmu raczej sobie przechlapać - wtedy jest pewność, że żeby odrobić karmę, po 49 dniach męczarni w bardo, narodzimy się ponownie by móc naprawić, to, co spieprzyliśmy wcześniej. W chrześcijaństwie wartością jest życie, w buddyzmie - śmierć. Chodzi o to, by nie musieć się znowu katować na ziemskim padole, tylko rozstąpić się w niebycie. ten drugi koncept jest znacznie bardziej odważny. A przyszło to do mnie pewnie dlatego, że postrzegam Polaków jako naród, który nawet za życia jest martwy i pałęta się gdzieś po zaświatach.
Była Pani w Bardzie?
Wiele razy. Moim miastem jest Wałbrzych. Bardo jest przepiękne. Do tego maleńkie, a jednocześnie potężne. Chodzi mi o potęgę płynącą z multikulturowości, z przeszłości, ale nie tylko. Jest jeszcze potężna siła kosmiczna, energetyczna, tak bym to ujęła, choć nie chcę by zabrzmiało to ezoterycznie.
Nie obawia się Pani, że mieszkańcy Barda mogą się na panią obrazić? A może już się obrazili....
- Nie uważam, że uczyniłam coś złego mieszkańcom Barda. Nie o Nich jest to książka. Tylko o Polakach, którzy jadą do sanktuarium w Bardzie. Poznałam Martę Ptasińską, administratorkę profilu dotyczącego Barda na FB i to, co mi o mieszkańcach Barda opowiedziała zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Sposób, w jaki mieszkańcy Barda dbają o poniemieckie groby. Sposób, w jaki kochają swój Heimat. Specjalnie używam tego niemieckiego słowa. Myślę, że Bardo jest niczyje, ani polskie, ani czeskie, ani niemieckie, ono należy do nas wszystkich. Nas, czyli ludzi, którzy sa dumni z tego, że mieszkają na ziemi, która wcześniej należała do kogoś innego i ten Inny oraz jeszcze inny Inny, jeszcze wcześniej troszczył się o to miejsce, kultywował, użyźniał intelektualnie, „agrarnie”, duchowo. Teraz możemy zbierać plony. Jesteśmy szczęściarzami. państwo Ptasińscy mają ze swojego ogrodu taki widok, jakiego pewnie zazdrości im sam Bóg. ja to bogactwo kulturowe Barda widzę i nie uczyniłam nic, by je zbrukać. W wywiadach podkreślałam niezwykłość tego miejsca i jego mieszkańców.
Pani uczyniła z Barda cel podroży pielgrzymów, ale nie są to zwykli pobożni pielgrzymi. Dość dziwni i znacznie odbiegający od stereotypowego pielgrzyma...
- Moi pielgrzymi to katolicy. Według mnie najgorszy obecnie szwadron Boga. Rzekłabym, że może nawet przeklęty. To, co się dzieje w polskim kościele katolickim woła o pomstę do nieba i z niewiadomych względów pozostaje bez kary. Pazerność polskich księży, ich wyuzdanie, brak jakichkolwiek hamulców moralnych, obnoszenie się bogactwem, to wszystko grzechy główne podane na tacy wiernym. Moja książka jest wystąpieniem przeciwko tej instytucji, ale nie przeciw Bogu, w którego wierzę i którego z całą pewnością nie chciałabym obrazić. Życzyłabym sobie jednak, by Papież Franciszek odwołał cały polski episkopat i powołał nowy, w skład którego nie wchodziliby już złodziej i zboczeńcy, a przede wszystkim ludzie pyszałkowaci i pyszni, bo właśnie pycha kroczy na krok przed upadkiem.
Myślę, że wsadziła Pani do autobusu ludzi, którzy na ulicy nie podaliby sobie ręki...
- A ja myślę, że właśnie by sobie podali. Bo Polacy to także naród bardzo witalny i serdeczny, zwłaszcza jak towarzyszy mu wódka. I nie ma w tym nic złego. W pijaństwie jest, ale w tej naszej witalności i serdeczności nie ma. Z Polakiem można spędzić najlepszy i najgorszy dzień w życiu, ale na pewno nie zwykły, przeciętny, średni. Można Polaka kochać lub nienawidzić. I ja to w nas lubię. to, że nie jesteśmy letni. Z nami albo jest totalna zmarzlina, albo pożar. jako naród mamy potężne libido i temperament. i to jest super.
Szpila wbija szpilę w nasze polskie przywary, jak w krzywym zwierciadle widzimy narodową zadziorność, zakłamanie, rasizm. Dlaczego tak kłuje nas pani?
- Bo mnie ta polskość afirmowana przez ostatnie lata okropnie denerwuje. Te narodowe igraszki z diabłem. Zaczyna się od wytatuowania kotwicy powstańczej obok swastyki (trzeba być debilem!), a kończy na zwyzywania Araba i podpaleniu mu mieszkania. Takiej Polski nie chcę. Polski dla Polaków. Bo co to za nuda będzie? Kultura danego narodu rozwija się tylko wtedy jak zderza się z czynnikami obcymi pochodzącymi z innych systemów przekonań, wierzeń czy wartości. Dlatego Bardo jest takie, jakie jest, bo tu dochodziło do potężnych zderzeń! Tymczasem, obecnie panujące ugrupowanie buduje za przyzwoleniem sporej części narodu jakąś zmyśloną opowieść i opowiada tę baśń jakby to była prawda. problem w tym, że o tej bajeczki naród dziecinnieje, ślini się jak niemowlę, i to w dodatku nie tylko w swojej piaskownicy, ale i na arenie międzynarodowej, a do tego, obchodząc hucznie swoje „sto lat” załatwia się do pampersa! To jest jakiś koszmar. Mnie to uwłacza. uważam, że można zbudować wokół Polski i Polaków mocną, prawdziwszą narrację, taką, która stawia na Wolność, ale w innym kontekście. Nie tylko terytorialnym, a Wolność ducha! Tę, która najbardziej przejawia się w naszej kulturze, w sztuce.
„Bardo” ma być głosem w dyskusji o polskości, o prawdzie?
- Bardo to veto wobec mariażu państwa świeckiego z katolickim, zdeprawowanym kościołem. Bardo to opowieść o współczesnej mistyczce, wariatce, Siostrze Małgorzacie, która chce radykalnie odmienić kościół i której taką właśnie misję powierzył sam Jezus. Jezus wyjęty jakby z filmów Tarantino.
Jezus to bohater rodem z filmów Tarantino: przeklina, bliżej mu do Batmana niż do świętego. Dała mu pani niezwykle ludzki rys. Czy ludzie się nie oburzają i nie mówią, że dopuściła się pani świętokradztwa i naruszyła to, co nienaruszalne?
- Jezus nie był człowiekiem super łagodnym. kiedy było trzeba, posuwał się do rozwiązań siłowych, by przypomnieć chociażby scenę ze Świątyni, w której faryzeusze urządzili sobie targowisko. Jezus to wcale nie ten śliczny hipster z super przyciętą brodą i błękitnymi oczami ze świętych obrazków z napisem „Jezu ufam Tobie”, Jezus to najpotężniejsza energia wszechczasów. Jezus to super bohater bijący na głowę Batmana, Supermana, Spidermana, czy Terminatora.
Przypomnijmy, że promocja książki była przy drodze prowadzącej do Barda. Trzy billboardy „zaczepiały” wjeżdżających do miasta i pytały: np. czy świnka morska będzie zbawiona? Jaki był społeczny oddźwięk tych billboardów?
- Ogromny. Kampania intrygowała, irytowała, robiła wrażenie, pisały o niej media. Myślę tez, że sporo osób zahaczyło o Bardo dzięki książce. Dostawałam i wciąż dostaję zdjęcia ludzi których zupełnie nie znan z moją książką w ręku pod tablicą z napisem bardo przy wjeździe do miasta.