Z wielu rozmów z przedsiębiorcami wiem, że ten drugi lockdown m.in. dla branży gastronomiczno – hotelarskiej jest jeszcze gorszy od pierwszego. Jak Wy sobie radzicie?
DS: Jest źle. Nie radzimy sobie, przeczekujemy i patrzymy co się będzie działo dalej. Staramy się jakoś przeżyć.
Jak wygląda dziś Wasza sytuacja finansowa? Macie jeszcze pieniądze, żeby do interesu dokładać?
DS: Poluzowania, o których się mówi, a które mają wejść od 1 lutego nie zmienią naszej sytuacji. Dalej będziemy w lockdownie, bo luty jest najgorszym miesiącem w roku dla branży gastronomicznej. Czy jest lockdown, czy go nie ma w lutym i tak kompletnie nic się nie dzieje. Jeżeli mają być poluzowania i mamy pracować na zasadzie stolik co 4 metry, 5 osób w środku, to to w żaden sposób nie zmieni naszej sytuacji, nawet w wypracowanych obostrzeniach. My nie pracujemy od października. Jeżeli nie będziemy mogli organizować tego, co zostało zakazane, czyli przyjęć urodzin, imprez, wesel, świąt, Andrzejek, Sylwestra, czyli tego, co dawało nam jakieś pieniądze na przetrwanie najtrudniejszego okresu jakim jest luty, marzec, a nieraz nawet kwiecień, to poluzowania nic nie zmienią. Na tę chwilę zostaliśmy całkowicie odcięci od jakiegokolwiek zarabiania i nie wiem, co będzie dalej. Restauracja na wynos pracuje, ale to jest może 10% obrotów. Branża gastronomiczna jest w tragicznej sytuacji.
A jak wygląda rządowa pomoc, o której tak dużo się mówi? Skorzystaliście z niej?
DS: Oczywiście...dostaliśmy 5 tys. zł na jesień i wczoraj (środa, 21 stycznia) dostaliśmy 5 tys. zł z urzędu pracy, po trzech miesiącach zamknięcia. Zostaliśmy zwolnieni oczywiście z ZUS -u za listopad, a za grudzień trzeba było (pomimo że byliśmy zamknięci i utrzymywaliśmy pracowników) już ZUS zapłacić, żebyśmy mogli skorzystać z kolejnych dofinansowań, które zostały teraz przygotowane przez rząd.
Musieliście rozstać się z jakimiś pracownikami? Były zwolnienia?
DS: Nie zwolniliśmy nikogo. Jednak pensje, które dziś otrzymują pracownicy są tylko pensjami podstawowymi.
Ile miesięcznie tracicie na lockodownie?
DS: Na tym lockdownie straciliśmy ok. 170 tys. zł i to nie jest do odrobienia, bo Andrzejek, świąt, Sylwestra nie było. Zaplanowane wesela zostały odwołane z dnia na dzień w październiku. Zaplanowany mieliśmy cały kalendarz urodzin, jubileuszy, świąt, chrzcin i wszystko zostało odwołane.
Polska zaczyna się otwierać mimo obostrzeń, przedsiębiorcy się buntują, czy Wy również się otworzycie?
DS: Nie. Nie kalkuluje się nam to. Otwierać tylko po to, żeby się otworzyć nie ma sensu, a narazić się na odmowę skorzystania z jakiejkolwiek później pomocy rządowej jest nieopłacalne.
Na rynku hotelarsko – gastronomicznym jesteście od lat. Jak długo budowaliście to, co teraz macie, a co za chwilę możecie stracić?
DS: Całe swoje życie to wszystko budowałem, ponad 25 lat. Sama restauracja funkcjonuje już 11 lat, za chwilę 12. Może to nie przepadnie jeżeli wrócimy do normalnego funkcjonowania, normalnego podkreślam, bo praca na zasadzie dwóch, trzech stolików, bez możliwości zorganizowania jakiegoś przyjęcia czy nawet stypy, czyli czegoś co napędza takie duże lokale, którego koszty utrzymania są potężne, nie ma sensu.
Czy kiedykolwiek, od kiedy Pan prowadzi biznes było aż tak źle?
DS: Nigdy nie było tak, żeby nie można było funkcjonować. Zakaz funkcjonowania to jest coś zupełnie nielogicznego w tym momencie. Jeżeli funkcjonują korporacje, jeżeli 10 tys. ludzi może pracować np. w Amazonie gdzie przywożeni są autobusami z całego regionu czy województwa i oni mogą przebywać ze sobą w wypracowanych reżimach sanitarnych, to nielogiczne jest to, że do restauracji ktoś nie może przyjść, czy nie może przyjechać właściciel firmy, który prowadzi nową budowę u nas i przenocować w hotelu. Nie może wejść w masce do lokalu, zameldować się i przespać w hotelu, bo to jest zakazane. Oprócz tego, że my nie pracujemy to nie pracują również przedstawiciele handlowi, którzy nie mogą u nas przenocować. Mamy masę telefonów każdego dnia z zapytaniem o noclegi, bo ludzie potrzebują się przemieszczać czy służbowo czy prywatnie i nielogiczne jest to, że hotel nie może pracować w obostrzeniach sanitarnych. Można wejść do fryzjera, taksówki, a nie można wejść do pokoju i przespać nocy będąc w podróży.
Grozi Wam widmo bankructwa?
DS: Widmo bankructwa grozi dzisiaj każdemu, bo to na pewno będzie się przedłużało i wiele, wiele lokali już zbankrutowało i wiele jeszcze zbankrutuje, a jeżeli nie, to zostaną tak mocno poobijani, że podniesienie się będzie trwało długimi latami. To, że się nie zamkniemy to jedno, ale to w jakie nas to długi i zobowiązania popchnie, to drugie. Dzisiaj jesteśmy w kuriozalnej sytuacji, gdzie jest 3 tys. osób chorych, gdzie na całe województwo dolnośląskie okazuje się, że jest 150 osób chorych, a praktycznie całe województwo jest zamknięte. Przy 10 tys. chorych, gdzie w województwie było 200 osób chorych, w Ząbkowicach może kilka, a zamknięte jest praktycznie całe miasto, oprócz marketów, gdzie między regałami przemieszczają się tłumy ludzi, bo nikt nie ma na to wpływu i nikt tego nie kontroluje. My nad tym myślimy i raczej będziemy składać pozew i starać się o odszkodowanie za lockdown.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.