Organizuje Pani w Ząbkowicach kolacje dla kobiet, skąd taki pomysł?
Tak, to prawda. Powiem, jak to się zaczęło. Pochodzę z Oleśnicy i prawie sześć lat temu przeprowadziłam się z mężem i dziećmi do Ząbkowic. Tutaj mieszkamy, tutaj pracujemy i tak naprawdę pokochałam to miasto. Jeszcze mieszkając w Oleśnicy pewna młoda osoba zaprosiła mnie na śniadanie dla kobiet, które zorganizowała. Oczywiście było fajnie, przyjemnie, smaczne jedzenie, mogłam porozmawiać z dziew- czynami, które przyszły na to spotkanie. Słyszałam fajne słowa, które dotykały życia. Dotyczyły różnych doświadczeń, problemów, które dotykają kobiety. Zachęcały również do relacji z Bogiem. Biorąc udział w takich spotkaniach regularnie zobaczyłam, że zainteresowanie jest coraz większe. Zresztą same te treści dotykały mojego życia. Ponieważ te spotkania zaczęły odbywać się regularnie, co trzy miesiące, coraz więcej kobiet zaczęło przychodzić. Kiedy już przyjechałam do Ząbkowic, postanowiłam, że nadejdzie taki dzień, kiedy zorganizuje takie spotkania dla kobiet w Ząbkowicach, ponieważ był bardzo dobry odbiór tych spotkań w Oleśnicy i widziałam, że to, co tam jest mówione, jak kobiety przychodzą, dzielą się, rozmawiają, wspólnie spędzają czas, siedzą przy dobrej kolacji, to je bardzo otwiera na siebie nawzajem. Postanowiłam, że coś takiego zorganizuję w Ząbkowicach, jak już nasze życie tu osiądzie. I tak się stało. Zorganizowałam pierwsze spotkanie 28 września 2018 roku w Restauracji Dolnośląskiej. Na to właśnie spotkanie postanowiłam zaprosić osobę, która mnie zaprosiła na spotkanie w Oleśnicy. I tak to się rozpoczęło. Na to spotkanie przyszło około sześćdziesięciu kobiet. Takie początki były.
Teraz przez epidemię nie możemy się spotykać w tak licznym gronie, ale ma Pani już jakieś plany na kolejne spotkania?
Ta epidemia troszkę nam pomieszała. Mieliśmy umówione spotkanie w kwietniu i oczywiście z wiadomych względów nie mogło się odbyć. Poprosiłam Lidzię Nowakowską, która jest prezesem stowarzyszenia Oleśnickie Forum Kobiet, która regularnie przyjeżdżała na nasze spotkania dla kobiet, żeby na ten czas koronawirusa nagrała jakiś wywiad dla kobiet. Aby zachęcić dziewczyny do wspólnego oglądania, do dzielenia się tym, co my przeżywamy. To była bardzo fajna inicjatywa, mogłam rozesłać linki z takim wykładem jej dla innych kobiet, zamieściłam też ten film na naszym fanpage „Spotkania dla Kobiet / Ząbkowice Śląskie” na Facebook’u. Jeśli chodzi o przyszłe spotkania, jeśli wszystko wróci do normalności, to chciałabym je zorganizować we wrześniu.
Te spotkania są otwarte nie tylko dla kobiet z Pani Kościoła...
Oczywiście tak, to są spotkania organizowane przez kobiety z Kościoła Zielonoświątkowego, ale zapraszane są różne kobiety, które są zainteresowane. Są to spotkania oczywiście chrześcijańskie, ale nie mówimy o kościele. Chcemy po prostu poznawać siebie, mówić o tym, co w życiu jest ważne, o problemach, które dotykają kobiet. Coś przeżywamy, czasami z czymś sobie nie radzimy i chcemy o tym opowiedzieć w gronie kobiet. A także oczywiście o tym, co jest dla nas ważne, o relacji z Bogiem, która daje nam siłę, aby te sytuacje przejść zwycięsko.
Jakie tematy są poruszane na tych spotkaniach?
Mieliśmy taki temat: „Złość piękności szkodzi”, był temat: „Wdzięczne serce”, „Słowa mają moc”... A w czasie tego koronawirusa prezes Oleśnickiego Forum Kobiet nagrała taki wykład: „Nie daj się zmartwieniom”.
Czym jeszcze zajmuje się Pani w zborze jako żona pastora?
Tylko nadmienię, że także pracuję zawodowo. Jako żona pastora uczę dzieci śpiewu na lekcjach religii, gram również na pianinie, więc w kościele usługuję śpiewem i prowadzę taką grupę uwielbienia. Oczywiście jako żona pastora przyjmuję gości, nasz dom jest otwarty. Gdy ktoś ma jakiś problem, to często przychodzi do nas, do naszego domu, gdzie możemy razem rozmawiać i pomagać.
Zawodowo czym się Pani zajmuje?
Pracuję w firmie związanej z kamieniem, z mozaikami, z płytkami, więc myślę, że wpasowałam się w ten rejon ząbkowicki. Jest to praca zdalna, biurowa.
Czy są jakieś odgórne obowiązki czy zadania pastorowej?
Dobrze, jeśli żona pastora jest dyspozycyjna, kiedy jest potrzeba bycia z mężem w sytuacji na przykład odwiedzin, w sytuacji jakiejś pomocy dla osób, kiedy kobieta może bardziej dotrzeć, pomóc ze strony kobiecej. To nie jest tak, że jest coś odgórnie ustalone. Jeżeli jest dyspozycyjna, jak każda żona, która jest w stanie pomóc mężowi w pewnych kwestiach związanych z potrzebami, które są. Teraz przez koronawirusa pewne rzeczy trzeba było zorganizować, od niedawna można się spotykać, więc określona liczba osób możne przyjść. Skończyłam szkołę teologiczną, więc również w kwestii teologicznej staram się pomóc i doradzić, kobietom zwłaszcza, jeśli mają jakieś problemy czy pytania. Pod tym względem jestem otwarta i gotowa do pomocy dla kobiet, które chcą porozmawiać.
Czy zdarza się tak, że wierni mężczyźni zwracają się do Pani ze swoimi problemami?
Nie, raczej nie. Mąż jest na tyle otwarty i dyspozycyjny, że jeśli ktoś potrzebuje, to spotyka się z moim mężem. Natomiast jeśli jakaś kobieta jest w potrzebie, to bardzo często jestem obecna przy tym. Zresztą sama też bym nie chciała, żeby mężczyźni przychodzili do mnie ze swoimi problemami, podczas gdy mój mąż jest akurat dostępny i otwarty, aby pomóc.
Czy spotyka się Pani z jakimiś negatywnymi opiniami na temat małżeństwa z duchownym?
Nie, może ze zdziwieniem. Nie dotarły do mnie takie informacje. W kościele protestanckim, czy w Kościele Zielonoświątkowym, w którym jesteśmy jest to rzecz absolutnie naturalna, że każdy pastor ma żonę. Dla mnie to też jest rzecz naturalna.
W jakiej wierze się Pani wychowała?
W Kościele Zielonoświątkowym, jestem już czwartym pokoleniem.
A jak Pani poznała męża?
Męża poznałam w wieku dziecięcym, kiedy jako trzynastolatek przyjechał ze swoim kolegą do Kościoła Zielonoświątkowego do Oleśnicy. I tam po raz pierwszy go zobaczyłam. Przyszedł na religię. Dla niego to było coś nowego, bo on był z Kościoła katolickiego. Był bardzo zainteresowany. Jego kolega zaproponował, żeby przyjechać do Kościoła i zobaczyć coś nowego. Zaczął regularnie przyjeżdżać do Kościoła, Bóg dokonywał w takim małym dziecku zmian. Chciał poznawać Boga coraz bardziej i w ten sposób po paru latach nasze zainteresowanie wzajemne się wzmogło i po paru latach postanowiliśmy się pobrać.
Czyli jak długo jesteście Państwo razem?
Od 1992 roku, więc niedługo - za dwa lata - będzie trzydzieści lat.
No pięknie. Proszę mi powiedzieć, czy bycie żoną pastora to dla Pani powołanie?
Tak. Jestem też córką pastora i moja mama jest żoną pastora. Wychowałam się w takim domu, w którym takie tematy były dla mnie tak normalne i takie zachowania mojej mamy, która jest bardzo gościnna i tato, który służy pomocą dla innych. Nigdy nie myślałam, że sama zostanę żoną pastora, ale ten temat nie był dla mnie obcy. Kiedy tak się stało, że mój mąż został powołany na pastora, poczułam się tak swojsko. Te tematy i klimaty są dla mnie takie znane i myślę, że lubiane. Bardzo mi się podobało, jak moi rodzice podchodzili do tego tematu pomocy i służby innym, prowadzenia domu otwartego. Oni byli gotowi zawsze do pomocy. To było dla mnie takie naturalne. Dobrze to odbierałam. Kiedy mąż został powołany na pastora, nie było to dla mnie nic nowego, do czego musiałabym się przystosowywać.