Kto strzela na osiedlu z broni palnej?
-Kot został zastrzelony z broni palnej. Tak stwierdził lekarz weterynarii po przeprowadzonej sekcji zwierzęcia. Został przestrzelony. Gdyby to był śrut zostałby w środku ciała. Śrutówka nie zrobiłaby takiej szkody zwierzęciu- mówi pani Dorota Wilczewska, córka właścicielki kota.
Ukochany kot Roki, mieszkał z mamą pani Doroty, w bloku na osiedlu XX- lecia w Ząbkowicach Śląskich. Starsza pani wypuszczała go codziennie ale tylko na chwilę. Kot nauczony był wracać szybko do domu. Reagował na wołanie. 11 listopada wieczorem 85 letnia właścicielka kota wypuściła go jak zwykle. Po pół godzinie zawołała. Roki nie pojawił się. Kiedy nie było go po kolejnych wezwaniach i kolejnych godzinach mama pani Doroty poszła spać. Roki ciężko chorował, miał cukrzycę. Codziennie rano przyjmował insulinę. Rano, 12 listopada, z insuliną dla kota pojawiła się córka pani Doroty. To ona pod oknem znalazła zwłoki ukochanego pupila.
Sekcja zwłok kota, wykazała, że zwierze zostało zabite na miejscu.
- Moja córka przyszła rano podać mu insulinę i odkryła martwego kota pod blokiem. Dokładnie pod oknem. Po sekcji weterynarz stwierdził, że kot zginął na miejscu. Z tymi obrażeniami, nie miał możliwość się poruszać, czyli ktoś musiał go zastrzelić pod domem - relacjonuje pani Dorota.
Roki miał rozerwane płuca i narządy wewnętrzne. Sprawa natychmiast została zgłoszona na policję. Poszkodowana twierdzi, że od tego czasu, działania policji są znikome.
- Chodzi o to, że wieczorem ktoś strzelił do kota z broni palnej. Mnie jest strasznie żal Rokiego, ale jemu życia już nic nie wróci. Przeraża mnie jednak ta sytuacja. Ktoś ma broń palną w Ząbkowicach i strzela sobie z okna albo spaceruje z bronią. Kto nam zagwarantuje, że za chwilę nie zostanie zastrzelony kolejny kot, pies albo czy ktoś nie postrzeli dziecka czy kogoś kto wyjdzie z psem na spacer?- pyta pani Dorota.
Prowadząc rozmowy z sąsiadami, właścicielki kota dowiedziały się od jednego z nich, że ten słyszał huk wieczorem 11 listopada. Zastanawiał się czy ktoś nie strzela petardami. Minął ponad tydzień od tego zdarzenia. Według relacji pokrzywdzonej, policja nie rozpytała mieszkańców ani nie szukała kuli.
- Wiem, że policja podchodzi do tego na zasadzie to tyko kot. Ale wydaje mi się, że strzelanie w środku miasta, na osiedlu, z broni palnej do kogokolwiek, albo czegokolwiek jest co najmniej bardzo niebezpieczne i niezgodne z prawem - kwituje pani Dorota.
Zwracamy się z pytaniami do rzecznika prasowego policji ząbkowickiej.
- Sprawa, o którą Pani pyta została zgłoszona na policję w dniu 12 listopada br. Około godziny 18 do policjantów zgłosiła się mieszkanka Ząbkowic Śląskich z informacją, że nieznany sprawca w przy użyciu nieustalonego narzędzia spowodował u kota obrażenia w postaci najprawdopodobniej przestrzeliny w wyniku, których zwierzę poniosło śmierć. Od kobiety przyjęto zawiadomienie oraz wręczono jej stosowne pouczenia. Policjanci bezpośrednio po zgłoszeniu wykonali szereg czynności w celu ustalenia sprawcy, który mógłby spowodować takie obrażenia u zwierzęcia. Na chwilę obecną policjanci prowadzą czynności, które mają za zadanie ustalenie sprawcy oraz pociągnięcie go do odpowiedzialności prawnej z art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt. Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat 3- odpowiada asp. szt. Katarzyna Mazurek
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.