Co trzeba zrobić, żeby zostać taksówkarzem?
Andrzej Chalcarz: Trzeba kupić samochód, iść na kurs, kurs zrobić, do starostwa, tam wszystkie dane pokażą, kasę fiskalną trzeba kupić, zalegalizować do urzędu skarbowego no i jazda, do przodu.
Klikjnij TUTAJ i przeczytaj najnowsze wydanie magazynu Kobiecym Okiem
Jak to jest być taksówkarzem w tak małym mieście jak Ząbkowice?
Piotr Obrał: To ciężki kawałek chleba. Ciężki, bo dodatkowo jest teraz uruchomiona komunikacja miejska. Nie ma zbytnio ruchu.
Andrzej Chalcarz: Źle, bardzo źle. Bo mało jest klientów.
Zbigniew Buczak: Trzeba to lubić po prostu. W takim mieście jak Ząbkowice jest to pracochłonne, czasochłonne, a zarobków nie ma dużych.
Kiedy zaczął Pan pracę jako kierowca i dlaczego zdecydował się Pan właśnie na ten zawód?
Piotr Obrał: Jako kierowca zawodowy jeżdżę od dziewięciu lat. Dziewięć lat już stoję na postoju. Dlaczego? Myślałem, że będą lepsze perspektywy zarabiania pieniędzy, ale nie jest to takie proste. Zmieniło się dużo w ciągu ostatnich lat. Pandemia odcisnęła piętno, recepty na telefon, kody, zdalne przyjmowanie pacjentów przez lekarzy obniżyło liczbę kursów. To wiąże się z naszymi usługami i z naszymi dochodami. Po drugie ceny paliwa wzrosły znacząco, amortyzacja samochodu, koszty utrzymania, mechaniki. ZUS drożeje co roku. Dochodowość jest coraz mniejsza.
Andrzej Chalcarz: Ja pracowałem w Srebrnej Górze, zakład mi rozwiązali. Musiałem coś zacząć działać. To był 1996 czy 1997 rok, jakoś tak.
Zbigniew Buczak: Jako kierowca pracuję od dwudziestego czwartego roku życia, a mam sześćdziesiąt cztery lata. Ale na taksówce pracuję od sześciu lat. Dlaczego się zdecydowałem na ten zawód? Dosyć miałem pracy u prywaciarzy, pomyślałem, że otworzę coś swojego.
Czy poza pracą kierowcy taksówki wykonuje Pan jeszcze jakąś pracę?
Piotr Obrał: Tak, pracuję w firmie ochroniarskiej.
Andrzej Chalcarz: Nic.
Zbigniew Buczak: Pracowałem, pracowałem w firmie autobusowej, ale teraz już tylko na taksówce.
Jak daje się to pogodzić?
Piotr Obrał: No, musi się jakoś pogodzić. Ciężko, ale musi. Na pewno nie jest to dobre, bo jednak część klientów rezygnuje, kiedy dzwoni, a mnie nie ma w tej pracy, nie jestem dyspozycyjny.
Jeździ Pan nocą?
Piotr Obrał: Tak, jeżdżę nocą, ale w większości na telefon, bo w Ząbkowicach ogólnie nocnego życia nie ma i ruchu nocnego. Także są to sporadyczne kursy.
Andrzej Chalcarz: Tak, muszę.
Zbigniew Buczak: Mało, w nocy jest niebezpiecznie.
Czy praca taksówkarza bywa niebezpieczna?
Piotr Obrał: Oczywiście, że tak. Cały czas była i cały czas jest. Ludzie zamawiają taksówkę, nie wiadomo, do kogo się jedzie, jakie mają cele i jakie mają zamiary.
Andrzej Chalcarz: Bardzo.
Zbigniew Buczak: Tak, jest niebezpieczna. I odpowiedzialna.
Miał Pan jakąś niebezpieczną sytuację?
Piotr Obrał: Nie takie, żeby je opisywać.
Andrzej Chalcarz: Miałem napad. W takich Ząbkowicach Śląskich. To długa historia. Przyszedł gościu na postój, chciał jechać do Piławy, pojechaliśmy do Piławy, potem pojechaliśmy na Dolnośląską. Ten pan poszedł niby po pieniążki, a on chyba poszedł po ten nóż. No i mówi, żeby jechać na CPN po piwko. No i jedziemy, mijamy most na Wrocławskiej... To była zima, ślizgawica. To była godzina 1.30 w nocy. No i ten skoczył z tyłu, patrzę się, przed oczami nóż. Puściłem kierownicę i za ten nóż. Palcem mu go wytrąciłem. A samochód się obrócił na tym śliskim, uderzył w murek ogrodzeniowy, to był fiat i się złamał na pół. No i tak się stało. Taka pani starsza do okna wybiegła, pyta, co się stało. A ja, niech dzwoni na policję, szybciutko. A krew ciekła, jak z... Ten nóż wlazł mi do kości. Pani wyrzuciła takie prześcieradło, ja owinąłem, ale nawet prześcieradło nie dało rady. Zaraz pogotowie przyjechało, zabrali mnie, ładnie to zrobili, zszyli mnie. No i cały tydzień była debata: prokurator, telewizja i pytali, czy będę jeździ jeszcze, a ja: czemu nie. O to pan zimnej krwi, odważny - mówili. I tak sobie do tej pory radzę bez strachu żadnego. Ale co przeszedłem, to była masakra. A jego zaraz złapali w parku, dostał niby półtora roku, wyszedł po siedmiu miesiącach. Wyszedł z kicia i dalej jeździł ze mną, pani sobie wyobraża? Jeździł, ale teraz wyjechał za granicę gdzieś, nie ma go.
Zbigniew Buczak: Na szczęście nie miałem jeszcze nieprzyjemnych sytuacji.
Ma Pan ze sobą jakąś "broń"? Na przykład gaz?
Piotr Obrał: Tak, gaz pieprzowy, tak.
Andrzej Chalcarz: Nie.
Zbigniew Buczak: Mam.
Gdzie najdalej Pan pojechał realizując kurs taksówki?
Piotr Obrał: Takich informacji to może nie będę mówił. Były sporadyczne kursy poza granicę województwa. To są bardzo rzadkie kursy. Nawet na lotnisko są bardzo rzadkie.
Andrzej Chalcarz: Do Wrocławia.
Zbigniew Buczak: Za Zieloną Górą byłem. I w Lublinie paręnaście razy.
Ma Pan stałych klientów?
Piotr Obrał: Na pewno tak, niedużo, ale tak.
Andrzej Chalcarz: Ja wiem, czy tak stałych? Dzwonią troszkę na komórkę. Ale w mieście jest 27 taksówek, za dużo.
Ile kosztuje u Pana tak zwane trzaśnięcie drzwiami, a ile kilometr trasy?
Piotr Obrał:
To nie jest tylko trzaśnięcie drzwiami, bo to jest ogólnie pierwszy kilometr, jazda do następnego impulsu. To 8 zł, a kilometr po podwyżce 2,3 zł.
Andrzej Chalcarz: 7 zł i 2 zł, ale trzeba już zrobić podwyżkę, bo to się tak nie da. Niektórzy koledzy porobili już podwyżki.
Zbigniew Buczak: 7 zł za trzaśnięcie drzwiami i 2 zł za kilometr po mieście, bo za miastem drożej.
Wozi Pan pijanych ludzi?
Piotr Obrał: Zdarza się.
Andrzej Chalcarz: Oczywiście.
Zbigniew Buczak: Unikam tego. Bo taki może narozrabiać, coś zniszczyć w samochodzie. A na koniec nie ma pieniędzy.
A ludzi z psami?
Piotr Obrał: Raczej staram się z takimi psami, które nie zrobią jakiś szkód. Raczej z małymi, domowymi. Z większymi też, ale które są spokojne. Tak, zdarza się.
Andrzej Chalcarz: Ja to nie bardzo. Naczochra tych kudłów, potem sprzątania więcej. Ja mówię: jak z pieskiem, to nie. Czasami, jak ktoś ma w jakimś kojcu, czy kocu, to wezmę, a tak to nie, absolutnie. To nie jest samochód do przewożenia psów.
Zbigniew Buczak: Staram się nie. Jeszcze z małymi pieskami to tak, ale z większymi nie.
Teraz pytanie, które wydaje się śmieszne, ale jest to zmora taksówkarzy: zwymiotował Panu kiedyś ktoś w samochodzie?
Piotr Obrał: Nie, ale były takie sytuacje, że musiałem się zatrzymać, a klient zrobił to na zewnątrz.
Andrzej Chalcarz: Jeszcze jak miałem Mercedesa. To mi gościu tak ładnie zrobił, fajnie. Teraz jak widzę, że już jest zachwiany, to w ogóle nawet nie zabieram, bo później problem tylko.
Zbigniew Buczak: Było coś tak...
Czy klienci proszą o zmianę muzyki czy stacji radiowej? Jak Pan wtedy reaguje?
Piotr Obrał: Zdarza się. I zdarza się, że chcieliby sami przełączać. Czy zmieniam stację? Różnie, zależy, jacy klienci są. Czasem lepiej zmienić, żeby uniknąć jakiś niepotrzebnych dyskusji. A czasem w żart się to obróci, stosuję różne rozwiązania.
Andrzej Chalcarz: Jak się napije, to chce muzykę, ale to rzadko się zdarza.
Zbigniew Buczak: Nie spotkałem się jeszcze z takim czymś. U mnie leci to co leci w radiu, płyt ze sobą nie wożę.
Rozmawia Pan z klientami podczas jazdy? Czego się można od nich dowiedzieć?
Piotr Obrał: Różnie, to zależy jacy klienci. Niektórzy chcą rozmawiać, niektórzy nie chcą rozmawiać. Ci, którzy rozmawiają, opowiadają swoje życiowe sprawy, jakieś przeżycia.
Andrzej Chalcarz: Jak się ktoś coś pyta, to ja odpowiadam, prawda? Jak opowiadają o życiu, to ja takich rzeczy nie słucham. Jednym uchem wpuszczam, drugim wypuszczam, nie obchodzi mnie to.
Zbigniew Buczak: Wszystkiego się można dowiedzieć. Ale ja staram się nie narzucać toku rozmowy. Jeśli ktoś mnie o coś zapyta, to odpowiem. A jak jest cichy, to ja też.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.