To pierwszy etap: wyrok w sprawie wygaśnięcia lokatorskiego prawa do lokalu - mówi Leszek Szlachta, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Ząbkowicach Śląskich. - Teraz przygotowujemy kolejny pozew: o eksmisję z mieszkania - dodaje.
Odchody w wiaderku
Chodzi o Teresę F. i jej syna Damiana F., którzy od lat uprzykrzają życie sąsiadom. Jak? Chciałoby się powiedzieć: w wyrafinowany sposób, ale to z wyrafinowaniem ma mało wspólnego. Bo dochodzi nawet do tego, że rodzina F. nie załatwia swoich potrzeb fizjologicznych do toalety (która jest sprawna, kiedyś sprawdzali to pracownicy spółdzielni), tylko do wiaderka. A następnie wiadro to któreś z nich wynosi na dwór i wylewa do studzienki kanalizacyjnej. Koszmar.
Sprzątaczka kiedyś zwymiotowała - opowiada nam jedna z lokatorek. Bo Damianowi czy jego matce zdarza się, i to dość często, nachlapać na klatce schodowej.
Oprócz tego Damian to typ tzw. zbieracza. Zbiera wszystko i wszędzie i znosi to do domu i do piwnicy. Cała jest zagracona, nie tylko przypadająca rodzinie F. część, ale też i części wspólne. To stanowiło zagrożenie epidemiologiczne i pożarowe.
Wzywaliśmy, żeby Damian F. udrożnił przejścia, ale tego nie zrobił. Wezwaliśmy więc specjalistyczną firmę, która opróżniła piwnicę, a fakturę przedstawiliśmy Damianowi F. do zapłaty. Oczywiście nie zapłacił - opowiada prezes Szlachta.
Różnych rachunków rodzina F. nie opłaca. Jakiś czas temu syn odpracowywał długi na ząbkowickim cmentarzu. Ale za mieszkanie płacą. Głownie dlatego, że gdyby nie płacili, to nie dostaliby dodatku mieszkaniowego.
Awantury (dosłownie) na porządku dziennym
Policja w ubiegłym roku miała ponad trzysta interwencji u państwa F., oni nawzajem na siebie donoszą - mówi Leszek Szlachta.
Ponad trzysta interwencji rocznie, to prawie jedna dziennie. Lokatorzy mówią nam, że czasem dochodzi do kilku w ciągu jednego dnia. A innym razem przez kilka dni jest cisza.
Żeby nie drażnić rodziny F., starsze lokatorki na paluszkach przemykają przed ich drzwiami.
Najgorzej ma sąsiadka, która mieszka naprzeciwko ich - mówi nam jedna z sąsiadek. - Ale ostatnio pani F. nawet podłogę umyła. Na „swojej” połowie piętra - dodaje.
Tak się nie da żyć
Były u nich panie z sanepidu i powiedziały, że tam nie ma warunków do mieszkania - mówi prezes Szlachta.
Jedna z sąsiadek opowiada nam, że w mieszkaniu jest tyle gratów, że nie ma miejsca do spania. A z lokalu wylatują ogromne muchy.
Rodzina F. jednak ma się dobrze. O ile tak można powiedzieć. Posiłki matka z synem często jedzą na zewnątrz. Na ławeczce, albo na kocyku. Tak, teraz gdy jest ciepło, a nawet gorąco, państwo F. leżakuje na trawniku. Opalają się, jedzą obiad.
A jak ona chce siku, to odchodzi dwa kroki dalej, podciąga spódnicę i sika - mówi zrezygnowana jedna z sąsiadek.
Silny jak wół
Z rodziną F. problem mają nie tylko najbliżsi sąsiedzi. Również ząbkowiczanie mieszkający dalej, którzy niechcący wejdą w drogę matce czy synowi. Teresa F. wyklina, grozi śmiercią. Podobnie Damian F., a w jego przypadku naprawdę można się bać. Mieszkańcy opowiadają, jak to wynosił w pojedynkę pokaźną lodówkę czy pralkę.
Jak on jest na klatce, to ja z domu nie wychodzę - mówi nam jedna z sąsiadek.
Damian F. groził na przykład pracownikowi spółdzielni. Powiedział mu, że wie, iż ten ma małe dzieci…
Pierwszy wyrok jest
Pani F. jest świadoma, że wyrok zapadł, już tu była i zrobiła awanturę - mówi prezes spółdzielni. - Zbeształa pracowników, mnie powiedziała, że za dwa tygodnie będę siedział. Mieszkańcy są przeszczęśliwi, że w końcu uda się nam być może zrobić tę eksmisję - dodaje.
Dobrze byłoby, żeby wyrok zapadł przed okresem ochronnym. Wyroków sądowych nakazujących eksmisję nie wykonuje się w okresie od 1 listopada do 31 marca roku następnego włącznie, jeżeli osobie eksmitowanej nie wskazano lokalu, do którego ma nastąpić przekwaterowanie. Prezes spółdzielni ma nadzieję, że w razie gdyby sprawa przeciągnęła się do listopada czy później, gmina przydzieli rodzinie F. lokal socjalny. Wtedy będzie można ich wykwaterować.
Studiował
20 lipca minęło 35 lat, jak rodzina F. dostała prawo do lokalu na osiedlu Jasnym. Od 1989 r. mieszkają oni w tym samym mieszkaniu. Kiedyś nie było z nimi problemu.
Teraz to się nasila, są agresywni - mówi prezes Leszek Szlachta.
A kiedyś Damian F. studiował germanistykę, nawet oprowadzał wycieczki dzieci po Ząbkowicach. Coś jednak zadziało się złego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.