.Wrześniowa powódź uruchomiła lawinę dobrych działań płynących do powodzian z całej Polski. Wolontariusze zaangażowani w pomoc bardzo często musieli godzić swoje prywatne życie, pracę zawodową, opiekę nad dziećmi, domem z chęcią niesienia pomocy potrzebującym. Wolontariuszka, Honorata Czuba, która pomagała od początku powodzi, opowiada o lekcji życia, jaką otrzymały jej dzieci w związku z jej zaangażowaniem wolontariackim.
Jak to się stało, że zaangażowała się Pani w pomoc dla powodzian?
Dla mnie był to impuls. Największym motywatorem był dla mnie ten krytyczny czas, kiedy trzeba było napełniać worki z piaskiem i zabezpieczać domy przed wodą. Uruchomiło to we mnie taką potrzebę, bo widziałam, że pomocy ze strony władz po prostu nie było. Ludzie musieli radzić sobie sami. To spowodowało, że rzuciłam hasło, zebrałam dary i już we wtorek po powodzi pojechałam z zebraną pomocą dla ludzi. Kiedy zobaczyłam jak bardzo powódź zniszczyła domy to zrozumiałam, że ja muszę zorganizować pomóc dla tych ludzi.
Wychowanie, nauczanie, dobry przykład.
Taką empatię i odruch do pomagania wyniosłam z domu rodzinnego. Gdzieś tam zawsze było to dla mnie ważne. Tak zostałam wychowana i ukształtowana przez moją mamę i chciałabym, aby moje dzieci także wiedziały, że trzeba pomagać innym, że trzeba widzieć drugiego człowieka. Zresztą przy pomocy powodzianom bardzo wspierała mnie moja mama i moja siostra. A jeżeli chodzi teraz o moje życie prywatne, jestem mamą dwójki dzieci, sześcioletniej Marysi i dziewięcioletniego Natana, który boryka się z autyzmem. Wychowuje ich sama. Ja jestem zadaniowcem. Wiedziałam, że muszę to zrobić, że muszę pomóc tym ludziom. A moje dzieci były dumne z tego co robię. Razem ze mną jeździły i pomagały mi jak mogły. Zresztą nie jestem wyjątkiem, dziewięćdziesiąt procent wolontariuszy ma przecież rodziny i dzieci. Te dzieci czynnie uczestniczyły w działaniach pomocowych. Dla mnie były dużą motywacją. Dopytywały o to gdzie dzisiaj pojedziemy, komu pomożemy. To było niezwykłe.
Razem z mamą dla powodzian
Na samym początku były trochę zdezorientowane ale ja zaczęłam zabierać je ze sobą , kiedy jeździłam do powodzian. Pomagały mi wydawać posiłki dla ludzi, wojska i wolontariuszy. W końcu stało się tak, że zaczęły mnie napędzać do działania, zachęcać, pytać. Mojemu synowi bardzo zapadł w pamięć widok chłopca w mniej więcej jego wieku, który pomagał rodzicom w ten sposób, że łopatą do taczki wygarniał szlam z domu i wywoził potem go na plac. Takie obrazki wyryły się w pamięci mojego syna. Bardzo chciał tam jeździć i pomagać. Poza tym, kiedy my przyjeżdżaliśmy z posiłkami, to wszyscy nas ciepło witali. Czuliśmy się potrzebni a to dawało nam siłę. Myślę, że te działania obudziły w moich dzieciach taką piękną cechę solidarności ludzkiej. Myślę, że to dla nich była bezcenna, życiowa lekcja takiego człowieczeństwa po prostu. To coś pięknego.
Jakie działania wolontariackie podejmowaliście, podejmujecie?
Przez prawie cztery tygodnie jeździliśmy do ludzi poszkodowanych przez wodę. Przywoziliśmy im jedzenie, moje dzieci razem ze mną jeździły. Karmiliśmy także wojsko, wolontariuszy. Na początku powodzi byłam z tymi ludźmi, fizycznie, realnie. Teraz moja pomoc jest bardziej zdalna, organizacyjna. Ale wiem, że jest wielu ludzi, którzy nie otrzymali jeszcze żadnej pomocy. Teraz mieliśmy taką panią, Gienię, która nie miała nawet butów zimowych. Ani kurtki. Wyszła do naszych wolontariuszy, kiedy przyjechaliśmy z pomocą, w takich potarganych kapciach. Taka biedna kobiecinka. Została bez niczego właściwie. Zorganizowaliśmy na szybko pomoc dla tej pani, ale powódź była we wrześniu a mamy grudzień.
Nie wszyscy potrzebujący otrzymali pomoc
Ci którzy najbardziej potrzebują tej pomocy, o pomoc nie proszą. Wolontariusze starają się dotrzeć tam właśnie gdzie są ludzie. Nie proszą, bo nie wiedzą gdzie i jak o tą pomoc zabiegać. Tu ważny apel do wszystkich ludzi o to, aby tak po ludzku, po sąsiedzku zareagować i pomóc albo zgłosić sąsiada, który może jest seniorem i nie wie, albo nie potrafi posługiwać się internetem, aby nikt nie został sam, bez pomocy zwłaszcza w okresie zbliżających się świąt. Wszystko teraz idzie przez media społecznościowe. My też organizujemy się w taki sposób. Starsi ludzie, często nie mają możliwości i i umiejętności nawet dowiedzieć się, że mogą o coś poprosić. Nie umieją często obsługiwać telefonu i oni po prostu nie wiedzą gdzie pojechać, do kogo, żeby taką pomoc otrzymać. My szukamy takich osób. Chodzimy od domu do domu. Czasami dostajemy jakieś hasło, że jest jakaś osoba, która tej pomocy potrzebuje ale wstydzi się poprosić. To my tam jedziemy, i rozmawiamy, pomagamy jak możemy. Często właśnie dzięki takim interwencjom sąsiedzkim docieramy do potrzebujących ludzi.
Obecnie w jakie akcje pomocowe się angażujecie?
Pomagamy, organizujemy zbiórki, szukamy osób, które chciałyby wesprzeć Klub Sportowy z Krosnowic, GLKS Orlen Krosnowice. Tam bardzo mocno zalało miejsce w którym młodzież ćwiczyła, zalało również boisko. Szukamy osób, które chciałyby wesprzeć rzeczowo Klub. Potrzebne są piłki, siatki i inne tego typu urządzenia sportowe. Jeśli ktoś chciałby się zaangażować i pomóc dzieciom i młodzieży, to ja na swoim profilu na FB publikuje różne zbiórki i tam zapraszam wszystkich ludzi z dobrym sercem do pomocy. Chcemy bardzo wesprzeć tą inicjatywę odbudowy, bo oni bardzo się starają, żeby dzieciom zapewnić czas, żeby zaproponować im zdrową i bezpieczna formę spędzania wolnego czasu. A to jest niezwykle ważne i cenne w dzisiejszym świecie. Trenują wielu młodych, obiecujących sportowców. Tych którzy chcą się rozwijać a często nie mają możliwości.
Wolontariat, lekcja dla dużych i małych
Odkąd zaczęłam działać jako wolontariusz, natykałam się na różnych ludzi. Wspaniałych, którzy motywowali mnie do działania i wspierali w zbiórkach czy to materialnie czy dobrym słowem, ale zdarzali się również hejterzy, którzy zarzucali mi, że promuję swoją osobę. A to całkiem o co innego chodzi. Aby zorganizować pomoc dla kogoś, trzeba przedstawić sytuację osób, opowiedzieć o tym w internecie w innym wypadku nie ma szans na to aby ludzie dowiedzieli się o potrzebach powodzian i mogli na nie odpowiedzieć. Także takie złe komentarze bardzo mnie bolą bo moje intencje są czyste.
Powoli gaśnie zainteresowanie pomocą dla powodzian
Teraz bardziej niż wcześniej trzeba mówić właśnie o tej pomocy dla powodzian. Ludziom się wydaje, że jeśli już o tym się nie mówi to problemu nie ma. A to nieprawda. Problem jest i jeszcze długo będzie. Ci ludzie potrzebują nadal pomocy. Wolontariuszy jest też coraz mniej bo tez nie mają siły ani możliwości działania. Każdy ma swoje życie i musi także zająć się swoimi sprawami. Na początku, pomoc z całej Polski szła lawinowo. Za co jesteśmy bardzo wdzięczni. Ale w tym momencie trudno jest już wyszukać osoby gotowe do pomocy, do pracy. A tak na prawdę powodzianie jeszcze długi czas będą potrzebowali wsparcia, bo jeszcze długo będą wracać do normalności.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.