Od kiedy wciela się Pan w postać Świętego Mikołaja?
Władysław Kopaczew: - Od trzech-czterech lat. Chodzę po Ząbkowicach. Przeważnie stoję koło ciastkarni. Kupiłem ubranie Mikołaja i tak sobie chodzę. Ludzie zdjęcia ze mną robią, dzieciaki się cieszą, że zobaczą Mikołaja. Latają za mną. Marzy mi się, żeby miasto zrobiło imprezę, abym mógł rzucać cukierki dzieciakom. W tamtym roku kupiłem kilo albo więcej. Kieszenie miałem, to rozdawałem. Przebierałem się, żeby ktoś mnie wynajął do domu lub do świetlicy gdzieś. Przedszkole mnie widziało na Krzywej. Rozdawałem dzieciom cukierki w Rynku koło Ratusza.
Kacper Sobejko: - Od ponad dziesięciu lat.
Pamięta Pan ten pierwszy raz, gdy stał się Pan Mikołajem i odwiedził jakiś dziecko? Jak to było?
Władysław Kopaczew: - Byłem u dziecka takiego, które wychowywało się bez matki. Dałem - już nie pamiętam co, chyba cukierki i lalkę, bo to dziewczynka była. Wujek tej dziewczynki poprosił mnie, żebym zaniósł jej paczkę.
Kacper Sobejko: - Moje pierwsze zlecenie jako Mikołaj miałem w dużym przedszkolu, była ponad setka dzieci. Pamiętam, że się strasznie bałem, ale dzieci były zachwycone, spotkanie dało im dużo radości, a ja odkryłem w sobie talent aktorski i świetnie się odnajduję w każdej roli jako animator.
Kto najczęściej wynajmuje Mikołaja?
Władysław Kopaczew: - Różni ludzie. Jak zobaczą mnie na mieście, gdy dzieci do mnie machają rękoma.
Kacper Sobejko: - Najczęściej placówki żłobkowe i przedszkolne, a w okresie blisko świątecznym - osoby prywatne.
Co mówią Mikołajowi dzieci?
Władysław Kopaczew: - Dzieci do Mikołaja śmieją się, cieszą się. Pytają czasem, gdzie mam laskę. Ja mówię: złamała się i Mikołaj wyrzucił laskę do lasu.
Kacper Sobejko: - Zazwyczaj są bardzo rozmowne, mówią, że były grzeczne i pomagały rodzicom. Natomiast rodzice się śmieją i nie zawsze to potwierdzają.
Są takie dzieci, które boją się Mikołaja?
Władysław Kopaczew: - Na pewno. Małe dzieci boją się. Mam wnuka, który z początku bał się Mikołaja, a na drugi rok cieszył się, ale mówił: słabą paczkę przyniosłeś.
Kacper Sobejko: - Oczywiście, zdarzają się takie sytuacje, ale są to dzieci albo bardzo nieśmiałe albo maluszki: dwa-trzy latka.
Zmienia Pan głos w stroju Mikołaja?
Władysław Kopaczew: - Mówię tak jak zwykle. Troszkę zmieniam, jak mi wyjdzie. To trzeba był długo ćwiczyć.
Kacper Sobejko: - Tak, zmiana głosu to podstawa, tak samo jak strój. Staram się "postarzać" głos, to kluczowe.
Co jest najtrudniejsze w byciu Świętym Mikołajem?
Władysław Kopaczew: - Najtrudniejsze to jest, żeby dzieci były zadowolone, żeby uśmiechały się, żeby podchodziły do Mikołaja, żeby piosenki śpiewały o Mikołaju.
Kacper Sobejko: - Nie ma dla mnie czegoś takiego, ta praca sprawia mi ogromną frajdę i radość. Natomiast trudne bywają zlecenia, kiedy na przykład charytatywnie jadę do chorego dziecka i muszę być radosny prawda? A dziecko choruje na nowotwór. Jest ogromnie przykro, a trzeba się śmiać - to jest trudne.
Były jakieś śmieszne sytuacje?
Władysław Kopaczew: - Nie było raczej śmiesznych sytuacji.
Kacper Sobejko: - Sporo takich sytuacji się zdarza. Dzieci pytają otwarcie, jak z takim wielkim brzuchem się mieszczę w saniach, jak wszedłem do ich domu skoro nie ma komina, czemu Rudolf ma czerwony nos i czy to od piwa? Czasami padają takie pytania, że jestem w szoku (śmiech - przyp. red.). Pozytywnie oczywiście.
A zaskakujące sytuacje, kiedy na przykład nie wiedział Pan, jak się zachować?
Władysław Kopaczew: - Raczej nie było takich sytuacji.
Kacper Sobejko: - Była taka sytuacja jedna, gdzie właśnie na akcji charytatywnej, chłopczyk powiedział, że dziękuje, ale nie chce prezentu, bo jest chory na raka i niestety umrze. Nie wiedziałem co powiedzieć, pierwszy raz w życiu...
Czy Mikołaj pracuje tylko 6 grudnia? A w wigilię?
Władysław Kopaczew: - Raczej tak, tylko 6 grudnia. Na Wigilię nie zdarzyło się, chociaż jedna osoba chciała.
Kacper Sobejko: - Jako Mikołaj pracuję już od połowy listopada, do końca grudnia, również w wigilię i święta.
Brodę ma Pan swoją czy sztuczną?
Władysław Kopaczew: - Sztuczną. Mam swoją też, ale moja broda mała. Nie myślałem, żeby zapuścić długą. Mam, 67 lat, nie pasuje mi. Mam małą brodę i mnie swędzi (śmiech - przyp. red.).
Kacper Sobejko: - Broda jest sztuczna, natomiast jest niezwykle naturalna i świetne imituje prawdziwą. Jest mocowana do twarzy na klej, dzieci ciągną za brodę i mówią: "Wow, jest prawdziwa!".
Ile kosztuje Pana wizyta w domu prywatnym, a ile na imprezie mikołajkowej?
Władysław Kopaczew: - To różnie. Tak prywatnie 20 zł. Jak ludzie dadzą.
Kacper Sobejko: - Koszta są zależne od liczby dzieci na wizycie oraz od miejsca dojazdu: od 100 zł.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.