Czy i do czego potrzebna nam straż miejska, zapytaliśmy naszych Czytelników.
- Do wystawienia bezsensownych mandatów - twierdzi Kamila Olchawa.
- Nie, że ich bronię, ale parkowanie na zakazie, blokowanie wjazdu na czyjąś posesję, to bezsensowny mandat? To ja będę jeździł dwieście po mieście I pytał po co policja - mówi Grzesiek Kryus.
- Moim zdaniem bardzo są potrzebni jako tak służba trochę poniżej policji - mówi Marcin Olejnik. - Z tego co wiem, reagują bezzwłocznie i kompetentnie. Jasne, że pewnie nie każda interwencja jest miła, bo taka być nie może, ale moje doświadczenie jest pozytywne. Po za tym, jeśli z szacunkiem się z nimi pogada, to jest spora szansa na „wytargowanie” pouczenia - dodaje.
- Oczywiście, że są potrzebni - mówi Krzysztof Krzysztof z Nowej Rudy. - Bez ich interwencji to ludzie by parkowali na sąsiadującym parkingu z siedzibą straży miejskiej jak chcieli, typu na chodnikach tak, że przejścia nie ma. Właściciele piesków nie sprzątali by po nich odchodów z chodnika, no i mieszkańcy spożywali by alkohol na noworudzkim skwerku tuż przy Ratuszu. Gdyby ich zabrakło to kto by wtedy jeździł pod zakaz ulicą podjazdową w dół jak i w drugą stronę bez jakiejkolwiek interwencji. Takich przykładów jest sporo, myślę, że są naprawdę potrzebni, jakiś czas temu została zlikwidowana straż gminna przez obecną panią wójt i co się stało, zamieszki w miejscowościach gminnych i ogólny chaos i zniszczenie - dodaje.
- Nie ma - źle, są - źle, jak trwoga to gdzie? I oto jest pytanie - mówi filozoficznie Maciek Gliński.
Niektórzy jednak - i tych jest niestety większość - uważają, że strażnicy miejscy potrzebni nie są.
- W ogóle nie są potrzebni - uważa Grzegorz Szymański.
- Żadnej interwencji tylko bezsensowne jeżdżenie po mieście i dawanie mandatów, po co ich utrzymywać - twierdzi Cristian Mateo Czacha.
- Dobre pytanie i ja wam podpowiem: „nie” - mówi Jerzy Jeżyk. - Wzorem mojej miejscowości, gdzie 11 lat temu zlikwidowano straż miejską, w jej miejsce wprowadzono darmową komunikację miejską, która funkcjonuje do dziś. Mieszkańcy zadowoleni, obowiązki strażników przejęła policja. Jestem byłym mieszkańcem Słupca, dlatego zabrałem głos - dodaje.
- Nie są do niczego potrzebni, tylko kasę biorą darmo - mówi Darek Borysieńka.
Służą i chronią
Czym zajmuje się straż miejska?
- Ludzie myślą, że to sam ruch drogowy, a to wiele więcej ustaw - mówi starszy inspektor. Artur Kiełb ze Straży Miejskiej w Ząbkowicach Śląskich.
Według szeregu ustaw straż miejska ma na celu przede wszystkim ochronę spokoju i porządku w miejscach publicznych, a także ochronę obiektów komunalnych i urządzeń użyteczności publicznej. Ma też czuwać nad porządkiem i kontrolować ruch drogowy (w zakresie określonym w przepisach o ruchu drogowym, o wiele mniejszym niż policja). Współdziała z właściwymi podmiotami w zakresie ratowania życia i zdrowia obywateli, pomocy w usuwaniu awarii technicznych i skutków klęsk żywiołowych i innych miejscowych zagrożeń. Do momentu przybycia właściwych służb, zabezpiecza miejsca przestępstwa, katastrofy lub innego podobnego zdarzenia - albo miejsc zagrożonych takim zdarzeniem - przed dostępem osób postronnych lub zniszczeniem śladów i dowodów, a także ustala wstępnie świadków zdarzenia. Często współdziała z organizatorami i innymi służbami w ochronie porządku podczas zgromadzeń i imprez publicznych. Doprowadza osoby nietrzeźwe do izby wytrzeźwień lub miejsca ich zamieszkania, jeżeli osoby te zachowaniem swoim dają powód do zgorszenia w miejscu publicznym, znajdują się w okolicznościach zagrażających zdrowiu albo życiu ich lub innych osób. Straż miejska informuje społeczność lokalną o stanie i rodzajach zagrożeń, a także konwojuje dokumenty, przedmioty wartościowe lub wartości pieniężne dla potrzeb gminy.
- Nikt nigdy nie został przez straż miejską ukarany za darmo - zaznacza Michał Tułacz, komendant Straży Miejskiej w Kłodzku.
Strażnicy miejscy współpracują z innymi służbami.
- W Świebodzcach często pomagamy załodze karetki w znoszeniu chorych do ambulansu - mówi Łukasz Gil, komendant Straży Miejskiej w Świebodzicach.
- Problemy mieszkańców kończą się naszą interwencją lub przekazaniem sprawy do innych służb - mówi komendant Tułacz.
Do Straży Miejskiej w Kłodzku dzwonią też mieszkańcy okolicznych miejscowości, chociaż jurysdykcja kłodzkiej straży ich nie obejmuje.
- Ostatnio zadzwonił pan ze Ścinawicy, który miał żmiję na hali produkcyjnej, przekazałem tę sprawę straży pożarnej, a oni poinstruowali pana, co ma robić - opowiada komendant Tułacz.
Bezpański pies, kot, sąsiad palący śmieciami w piecu.
- Dla policji to bzdura, a dla nas ważna sprawa - mówi komendant Tułacz.
Oprócz bezpańskich psów i kotów zdarzają się… szopy pracze. A konkretnie jeden taki zdarzył się w Kłódzku.
- Wpadł do silosu, był agresywny, wyjąłem go, chciał mnie ugryźć - wspomina komendant Tułacz. - Ratowaliśmy też rannego bociana - dodaje.
Mieszkańcy najczęściej ze strażą miejską komunikują się za pomocą telefonu. Dzwonią i „meldują”.
- Od interwencji związanych z parkowaniem, zakłóceniem spokoju, spożywaniem alkoholu po ludzi, którzy leżą na ulicy i poza upojeniem alkoholowym nic nie dolega - mówi komendant Gil.
Niektóre telefony mieszkańców są przedziwne.
- Co roku mamy święto twierdzy i inscenizację bitwy i co roku dzwonią do nas, że są wykonywane strzały z armaty - mówi komendant Tułacz.
- Kiedy jest awaria prądu, mieszkańcy dzwonią z pytaniami, kiedy będzie prąd - mówi komendant Gil. - Podczas naprawy rurociągu mieszkańcy dzwonili zaniepokojeni, że nie interweniujemy, nie popędzamy pracowników wodociągów, żeby szybciej usuwali awarię - dodaje.
Żądań mieszkańcy mają więcej.
- Mówią: zróbcie coś wreszcie z zalaniami ulic po gwałtownych ulewach - mówi komendant Gil.
Zdarzają się nieporozumienia.
- Jak wyszukamy przez Google na telefonie Straż Miejską w Sławnie, to łączy z Ząbkowicami - mówi inspektor Kiełb.
Czym jest praca w straży miejskiej?
- To służba oddania się społeczeństwu, drugiej osobie - mówi komendant Gil.
I choć mieszkańcy są często nieufni, co do straży miejskiej, to też potrafią pomóc.
- Opieramy się na pomocy społeczeństwa, ludzie nam pomagają - zaznacza inspektor Kiełb.
- Pracuję w straży miejskiej 21 lat, przeszedłem wszystkie szczeble - wspomina komendant Gil. - Gdy były moje początki, to strażnicy miejscy kojarzyli się z mandatami za parkowanie i gonieniem babci, która handluje pietruszką na chodniku. To bardzo krzywdzące - dodaje.
Tym bardziej, że do dziś wiele osób tak uważa.
Czego życzyć strażnikom?
- Zdrowia i szacunku od ludzi - mówi komendant Tułacz.
- I jeszcze wcześniejszej emerytury, bo teraz pracujemy do 65. roku życia. Moim zdaniem powinno być to krócej o 5 lat: 60 lat dla mężczyzn, 55 lat dla kobiet - mówi komendant Gil.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.