Zwierzęta są coraz częściej porzucane. Te znalezione są zazwyczaj chore, skrajnie wyczerpane i już prawie, że zdziczałe. Najwięcej porzucanych jest kotów i ich liczba ciągle rośnie.
- Mam u siebie w domu tzw. dom tymczasowy, w którym przebywa 10 kotów i 4 psy. Styczeń był dla nas bardzo intensywny. Było bardzo dużo porzuconych kotów. Były znajdowane chore i skrajnie wyczerpane. Od Nowego Roku leczymy półrocznego kotka z poważną żółtaczką. Codziennie jeździmy na płukania, codziennie dostaje leki. Nie wiemy co mu się przytrafiło, że jest w takim stanie, że ma tak zniszczoną wątrobę – mówi Grażyna Stefaniak z ząbkowickiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - W Sylwestra znaleźliśmy 10 – letniego kota z chorym okiem, którego nazwaliśmy Sylwester. Na szczęście znalazłam mu nowy dom. Drugi kot jest po operacji usunięcia oka. Jak go znaleźliśmy oko było już zgniłe. Teraz znajdujemy więcej kotów starszych. Te koty są oswojone, bo one w jakiś sposób tolerują człowieka - podkreśla inspektor TOZ-u.
Koty najczęściej znajdowane są na działkach, bo koło nich są zazwyczaj wyrzucane.
- Te zwierzęta na pewno kiedyś miały dom, ale tak z rok na pewno są już bezdomne. Ich choroby wynikają z zaniedbania przez bezdomność. Niedawno dom znalazł kot Stefanek, który był bardzo przestraszony i bał się innych kotów. Adoptowała go pani z Ziębic. Dała mu ciszę, spokój. Kot jest najszczęśliwszy na świecie – mówi Grażyna Stefaniak. - A spał w liściach. Kiedyś pewnie miał dom, a potem został wyrzucony. Miał ok. 1, 5 roku. Z tym, że został porzucony nie na działkach, a w mieście, przy Rynku. Jedna pani go dokarmiała. Nie mogła patrzeć jak śpi w liściach, jak go przeganiają z klatek, gdzie chował się i szukał ciepła i zgłosiła sprawę do nas – opowiada pani Grażyna.
Do domów adopcyjnych zwierzęta spod skrzydeł i opieki inspektorów TOZ – u wychodzą już wyleczone i przygotowane do życia. Tylko pani Grażyna ma ok. 120 kocich adopcji, a są jeszcze i inni wolontariusze. Bardzo dużo porzucanych jest też szczeniaków – matek z dziećmi.
- Liczby porzuconych i bezdomnych zwierząt rosną, jest ich znacznie więcej niż było, skąd się to bierze, dlaczego tak jest nie wiem – przyznaje inspektor TOZ – u.
Problemy być może rodzą się na wsiach, gdzie mieszkańcy kotów nie sterylizują.
- Jeździmy to widzimy. My sami na swój koszt chcemy to robić, ale nam nie pozwalają. Kiedyś znaleźliśmy półroczną kotkę, która się błąkała. Znalazł się też właściciel. Nie było wówczas podstaw do zabrania zwierzęcia. Dom był bogaty, ludzie normalni. Jak oddawaliśmy znalezioną kotkę zapytaliśmy właściciela, czy nie boi się, że kotka zajdzie w ciążę? Odpowiedział, że "z przyjemnością wychowamy te kociaki, a mamy też tyle rodziny na wsi, że je porozdajemy". Stąd później biorą się bezdomności. Jak się rozdaje koty po wsiach, gdzie są one niedopilnowane, gdzie się rozmnażają, to później wywozi się je do dużych miast i np. wyrzuca – podkreśla inspektor ząbkowickiego TOZ – u.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.