reklama

Powiat ząbkowicki. Wędkarze, co złowionych ryb nie jedzą

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Powiat ząbkowicki. Wędkarze, co złowionych ryb nie jedzą - Zdjęcie główne

Mariusz Bott ze złowionym własnoręcznie jesiotrem

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Dziś – w piątek, 23 czerwca – Dzień Wędkarza. Przypominamy więc artykuł z „Gazety Ząbkowickiej” o naszych lokalnych wędkarzach, którzy nie wyobrażają sobie życia bez ryb. Gdy tylko mają czas, jadą wędkować. Biorą udział w zawodach, na półkach stawiają kolejne puchary. Dbają o akweny wodne, zarybiają je i sprzątają. Wędkarze z naszych okolic opowiadają o swojej pasji i o tym, dlaczego swoich łowów nie przynoszą do domu.
reklama

W zasadzie wędkarzem jestem od dziecka, mój ojciec wkręcił mnie w to hobby - mówi Marek Apanasewicz, prezes kamienieckiego koła Polskiego Związku Wędkarskiego i wiceprezes okręgu Wałbrzych PZW. - Wtedy jeszcze koła w Kamieńcu Ząbkowickim nie było, ojciec należał do koła w Ząbkowicach Śląskich i w 1978 r. założył koło w Kamieńcu. Był założycielem i pierwszym prezesem koła - dodaje.

.

Moja pasja zaczęła 40 lat temu. U kogoś podpatrzyłem, że zaczął wędkować i to zaiskrzyło - opowiada Mariusz Bott. - Teraz nie wyobrażam sobie życia bez tego. Człowiek bez pasji jest niepełnosprawny. Wędkarstwo to kontakt z przyrodą, ze wspaniałymi ludźmi, to zawody i zdrowa rywalizacja, koleżeństwo - dodaje.

.

Dziadek mnie zaraził, miałem 22 albo 23 lata. Zaraził mnie metodą feeder, która polega na tym, że branie zauważmy poprzez drgającą szczytówkę, czyli końcówkę wędki - opowiada Mateusz Piątek.

 

Trzeba mieć czas

Choć Marek Apanasewicz jest zapalonym wędkarzem, nie zawsze w życiu miał czas na pasję.

Z tym wędkowaniem z czasem różnie bywało, bywało tak, że byłem zajęty zawodowo i nie miałem czasu na wędkowanie, a były okresy, że wędkowałem namiętnie - wspomina. - Teraz, chociaż jestem na emeryturze, też mam na to mało czasu - dodaje.

Prezes kamienieckiego koła od kilku lat łowi głównie metodą spinningową, głównie drapieżniki. 

Uwielbiam też inne metody wędkowania: spławikową, karpiową, feederową - wymienia. - Kiedyś łowiłem także metoda podlodową, ale to niebezpieczna metoda - dodaje.

Miłośnicy wędkarstwa uprawiają tę dyscyplinę też czasem... na sucho. Na terenie trawiastym.  

To metoda rzutowa, nie łowi się, tylko rzuca do celu - wyjaśnia Marek Apansewicz. 

.

To jest pasja, hobby jak każde inne. Pasja, która uczy cierpliwości - mówi Mateusz Piątek. - Do tego dochodzi adrenalina podczas holu ryby,  i to, że nie wiemy, na co trafimy - dodaje.

Wędkarstwo dla wielu to forma odpoczynku.

Wyłączam telefon, wyłączam się całkowicie od cywilizacji, nie interesuje mnie, co się dzieje na świecie, chłonę przyrodę - mówi Mariusz Bott. - Dla mnie każda ryba jest piękna, uwielbiam ichtiologię - dodaje.

.

Często jeżdżę na zawody i głównie łowię leszcze. W zeszłym roku uzyskałem tytuł mistrza powiatu ząbkowickiego w zawodach gruntowych - mówi pan Mateusz. 

Czy to drogie hobby?

Można łowić tanio, ale jak przechodzimy na zawodnicze łowienie to już jest drogo - przyznaje Mateusz Piątek. 

W zawodach wygrywa się głównie puchary, ale czasem są też nagrody rzeczowe, czy bony do sklepu wędkarskiego.

 

Z wędki do wody

Co ciekawe, nasi wędkarze praktycznie nie jadają ryb. A przynajmniej tych, które sami złowili.

Są grzybiarze, którzy uwielbiają chodzić na grzyby i ich nie jedzą, podobnie jest z niektórymi wędkarzami - tłumaczy. - Ja łowię i wypuszczam. Nie pamiętam, kiedy do domu rybę przyniosłem. Uprawiam wędkowanie świadome, ekologiczne, przyjazne środowisku - dodaje. 

A co z Wigilią? Pytamy.

Tradycyjnie karpia jemy, ale kupuję go w supermarkecie, szkoda mi ryby, którą własnoręcznie wyłowiłem - wyjaśnia prezes kamienieckiego koła. 

Podobnie Mariusz Bott. 

Jadam ryby, ale ze smażalni - mówi nam. - Te, które łowię, zostawiam z powrotem w przyrodzie, aby nasze dzieci też mogły wędkować - dodaje.

 

Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy zabierają ryby i je zjadają, ale ja tego nie praktykuję, choć tak w ogóle jadam ryby - mówi Mateusz Piątek. 

 

Dzieci odziedziczyły pasję?

Pan Mariusz ma trzech synów.

Niestety nie wędkują. Próbowałem ich zarazić, ale oni mają inne pasje - mówi. - Pokładam swoje nadzieje w najmłodszym - dodaje.

I mówi, że chce krzewić wędkarstwo wśród młodych ludzi.

Żeby ich odciągnąć od internetu, od telefonów - wyjaśnia. 

W jaki sposób można młodych zachęcić do tego sportu?

Organizować zawody wędkarskie dla młodych ludzi, organizować szkółki, pokazać, że można inaczej spędzać czas - mówi Mariusz Bott.

Pan Marek ma dwóch synów.

Absolutnie ich to nie interesuje - śmieje się. Pasji nie udało się więc na razie przekazać dalej, ale nic straconego, może wnuki będą wędkować. 

Mateusz Piątek ma córkę, która ma 2 latka.

Nic na siłę, ale już ją to interesuje. Jak było ciepło jesienią, to bardzo chętnie jeździła ze mną - śmieje się Mateusz Piątek. - W domu ma rybki na magnesiki i też już łowi, więc chyba idzie to w dobrym kierunku - dodaje.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama