Olbrachcice Wielkie. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która od lat jest nie tylko symbolem solidarności, ale i konkretnego działania, przekazała jednostce OSP w Olbrachcicach Wielkich automatyczny defibrylator zewnętrzny Nihon Kohden Cardiolife AED-3100. Brzmi jak nazwa z przyszłości? I słusznie – bo to urządzenie z przyszłością.
Ratunek w walizce
Wyposażony w trzy komplety elektrod, klucz pediatryczny i porządną walizkę, defibrylator od WOŚP to nie tylko dar – to narzędzie, które może przechylić szalę między śmiercią a powrotem do życia. Zamontowany już na pokładzie samochodu gaśniczo-ratowniczego (GBA), gotowy do użycia w każdej chwili, czeka nie na aplauz, lecz na potrzebę.
Cardiolife AED-3100 nie wymaga medycznego wykształcenia. Wystarczy otworzyć pokrywę, posłuchać wyraźnych komend i działać. Urządzenie samo analizuje rytm serca, samo decyduje, czy potrzebny jest impuls. Co więcej – analizuje także podczas masażu serca, nie każąc przerywać najważniejszego. Gdy trzeba, samo ładuje energię, skracając czas oczekiwania na ratunek do absolutnego minimum.
Jak zapewniają przedstawiciele producenta:
„Cardiolife AED-3100 został zaprojektowany tak, aby zapewnić skuteczną pomoc w nagłych przypadkach sercowych. Intuicyjna obsługa i czytelne instrukcje głosowe upraszczają i przyspieszają proces defibrylacji.”
Brzmi jak broszura reklamowa? Może. Ale ci, którzy kiedykolwiek widzieli człowieka bez pulsu, wiedzą, że w takich chwilach każda instrukcja jest jak koło ratunkowe.
Nie tylko dla dorosłych
Szczególnym atutem tego modelu jest funkcja pediatryczna. Bez konieczności wymiany elektrod można przełączyć urządzenie na tryb dostosowany do najmłodszych pacjentów – tych, których serca biją szybciej, ale są znacznie bardziej kruche. Dla strażaków, którzy często jako pierwsi pojawiają się na miejscu zdarzeń, to znaczące ułatwienie i wielka odpowiedzialność.
A to wszystko zamknięte w sprzęcie odpornym na wodę, pył i ekstremalne temperatury. Nie straszne mu błoto, śnieg czy kurz – jedzie tam, gdzie jedzie straż.
Kropla życia w ogniu codzienności
W Olbrachcicach Wielkich nie ma miejsca na marketingowe fajerwerki. Tu wszystko jest proste – jeśli coś ma pomagać, to musi być skuteczne. Dlatego właśnie obecność defibrylatora w samochodzie ratowniczym to nie dodatek, a część misji. Każdy mieszkaniec w promieniu kilku kilometrów może teraz spać nieco spokojniej. Bo kiedy stanie się coś złego, strażacy z Olbrachcic nie będą już tylko bohaterami z wężem gaśniczym. Będą też tymi, którzy – dosłownie – przywracają bicie serca.
To nie jest wielka rewolucja. To jeden cichy, elektroniczny bohater, który nie potrzebuje braw. Ale kiedy nadejdzie jego moment, zadziała z precyzją, której mógłby pozazdrościć nie jeden lekarz. A potem znów cicho poczeka. Na życie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.