Filipek nie żyje już prawie 30 lat, ale wciąż wzbudza olbrzymie zainteresowanie. Dokument o Filipku, jasnowidzu spod Kłodzka, nakręciło właśnie dwoje wrocławskich reporterów – Joanna Lamparska i Radek Bugajski. Dziennikarze zastanawiają się, czy dolnośląski Nostradamus przepowiedział epidemię...
- W roku dwóch dwudziestek, w czasie zarazy będą chcieli wybory robić, chytry ksiądz odejdzie w niesławie, a Kościół znów się z ludem zbrata. Zaraza do lata ustąpi i w trzech się naraz miastach trojaczki urodzą – tak rzekomo przepowiadał jasnowidz ze Starego Waliszowa. Rzekomo, bo o Filipku, oprócz faktów, narosło wiele legend, a nawet całkowicie zmyślonych historii, co też świadczy o geniuszu naszego jasnowidza. Był analfabetą Nazywał się Filip Fediuk.
Był analfabetą
Nie umiał czytać ani pisać, czasami miał problemy z mówieniem, bo bełkotał, mylił słowa, dorzucał do polskich także ukraińskie wyrazy i zwroty. Pomimo to ludzie go kochali, ufali mu i otaczali go wielkim szacunkiem. Bo to co mówi Filipek zazwyczaj sprawdzało się co do joty. Wszystko za sprawą niezwykłego daru jasnowidzenia, który posiadał od dziecka Urodził się w 1908 roku w Tarnawicy Polnej (obecnie Ukraina). Jego matką była Polka, a ojcem Ukrainiec, stąd posługiwał się oboma językami. Nie ukończył żadnych szkół. Dar jasnowidzenia miał od dziecka. Po II wojnie światowej z całą wioską został przesiedlony na Dolny Śląsk. Trafił do Starego Waliszowa.
Wielka sława
Wieść o jasnowidzu Filipku rozniosła się nie tylko po okolicy, ale bardzo szybko po całej Polsce. Pod jego domem w Starym Waliszowie stały długie kolejki ludzi, którzy chcieli się czegoś dowiedzieć o swoich problemach i chorobach oraz życiowych przełomach. - Bardzo często do Filipka przychodzili ludzie, którzy nie wierzyli w jego dar jasnowidzenia. Podawali mu na przykład zdjęcie zmarłej babki i pytali jak się czuje i czy wyzdrowieje. Filipek od razu takich jegomości wyrzucał z domu – wspominał kilka lat temu nieżyjący już Eugeniusz Martyniuk z Kłodzka. - Przychodzili do niego nie tylko zwykli ludzie, ale milicjanci, księża i zakonnice, a nawet złodzieje i oszuści. Dość często pojawiały się u niego kobiety, proponując małżeństwo. One chciały jednak przede wszystkim kasować ludzi przychodzących po przepowiednie. Jak Filipek wyczuł złe intencje, niemiłosiernie gonił, używając przy tym słów powszechnie uznawanych za obelżywe – zaznaczał Martyniuk.
Dopisywanie do legendy
Filipek żył 84 lata i przez ten czas zdążył przepowiedzieć bardzo wiele – także to co miało dotyczyć Polski i świata. Wśród tych ostatnich jest rzekomo pandemia koronawirusa i powódź tysiąclecia w Polsce. Te dwie przepowiednie powiązano z liczbami. Tylko czy słusznie? Obraz jasnowidza ze Starego Waliszowa co jakiś czas zaburzają dopowiadane do jego legendy, nowe niekonicznie prawdziwe historie. Przykładem takiej "dopisanej" do Filipkowych wizji historii jest przepowiednia dotycząca powodzi tysiąclecia. Filipek rzekomo powiedział, że kiedy w dacie dania spotkają się trzy siódemki, wilk w Kłodzku napije się wody. 7 lipca 1997 roku Nysa Kłodzka wylała tak wysoko, że woda sięgnęła płaskorzeźby wilka na jednej z kłodzkich kamienic. Gdy emocje związane z kataklizmem nieco opadły, pojawiła się wersja z pięcioma dziewiątkami i lwem, ale 9 września 1999 powodzi nie było. Okazuje się jednak, że przepowiedni o siódemkach i wilku oraz o dziewiątkach i lwie nikt bezpośrednio nie słyszał od jasnowidza, nawet jego rodzina. Czy tak samo jest z dwie dwudziestkami i epidemią? Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie jest. To kolejny wymysł ludzi, którzy chcą – zupełnie niepotrzebnie – rozbudowywać legendę o jasnowidzu Filipku.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.