reklama

Czasem trzeba włożyć spodnie

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Żyją na wsi, bo albo tu żyli ich rodzice, albo same się na to zdecydowały. Za to na wybranie ich na szefów wsi zdecydowali się mieszkańcy ich miejscowości. Sołtyski Srebrnej Góry, Olbrachcic Wielkich oraz Szklar, Rakowic i Siodłowic opowiadają nam o pełnieniu tej zaszczytnej funkcji.
reklama

Anita Krakowska jest sołtyską Szklar z przysiółkami Rakowice i Siodłowice. Pochodzi z Ząbkowic Śląskich. Od 11 lat mieszka na wsi, a od pierwszej kadencji jest sołtysem. Ma 46 lat, jest opiekunem medycznym w Domu Pomocy Społecznej w Ząbkowicach Śląskich.

Izabela Skowron-Cisak, sołtyska Olbrachcic Wielkich już drugą kadencję. Prowadzi gospodarstwo rolne. Ma 44 lata.

Ilona Jakóbik, sołtyska Srebrnej Góry. Pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury Sportu i Rekreacji w Stoszowicach z siedzibą w Srebrnej Górze. Ma 38 lat. 

 

Jak to jest być kobietą sołtysem?

Anita Krakowska: - Jest to pewien zaszczyt, bo to zawsze mężczyźni bardziej pełnili tę funkcję. To też zadowolenie z pełnienia tej funkcji i służenia mieszkańcom.

 

Czy bycie kobietą w jakiś sposób pomaga w pełnieniu tej funkcji, czy przeszkadza?

Izabela Skowron-Cisak: - Ja myślę, że to nie ma znaczenia, czy sołtys jest kobietą czy mężczyzną. Tak naprawdę to mieszkańcy kreują sołtysa. W każdej miejscowości są inne wymagania, w każdej miejscowości mieszkańcy czegoś innego oczekują. Teraz są czasy coraz bardziej ciężkie i te roszczenia ludzi są coraz większe. Czy ja wiem, czy bycie kobietą pomaga? Nie wydaje mi się, myślę, że ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. To jest na zasadzie: jak trzeba, to wciągam spodnie, czyli - jak muszę być silna, to po prostu jestem. A w momencie, kiedy trzeba być jakimś delikatnym, to to mi pomaga, że jestem kobietą. Tak naprawdę to mieszkańcy nakręcają, pomagają sołtysowi. Samo to, że przychodzą i chcą, żeby w danym dniu wysłuchać ich, porozmawiać z nimi. Innego dnia znowu na przykład motywują mnie do działania: „Słuchaj, bo musimy coś tam zrobić”, albo: „Widziałaś, bo tam coś się stało”. Czyli dzięki tym mieszkańcom tak naprawdę się to życie kręci, bo gdyby nie mieli żadnych problemów, zmartwień, ani nawet przyjemności, to by pewnie do sołtysa nie przychodzili. Ewentualnie w momencie, kiedy są podatki. Jeżeli są zaangażowani mieszkańcy, to pomagają sołtysowi i to niezależnie, czy jest się kobietą, czy mężczyzną.

 

Jak na co dzień wygląda życie sołtysa?

Anita Krakowska: - Pracuję zawodowo, oprócz tego zajmuję się sprawami sołectwa. Mieszkańcy przychodzą z różnymi problemami: jedni większymi, inni mniejszymi, z którymi trzeba się zmierzyć i załatwić pewne sprawy. Na co dzień to chodzenie po urzędach, I przede wszystkim rozmowa z mieszkańcami i słuchanie mieszkańców, oni dużo podpowiadają i mówią co jeszcze należy zrobić, żeby było dobrze. Bardzo chciałabym zjednać mieszkańców. U mnie jest troszeczkę trudniej z tego względu, że ja mam trzy wsie i ciężko dogodzić jednym czy drugim, bo ja mam Rakowice, Siodłowice i Szklary. Trzy wsie odrębne i każda wioska ma swój problem, swoje wymagania co do poprawy jakości życia. Daje zadowolenie to, gdy ludzie są zadowoleni, gdy uda się coś załatwić, chociaż są problemy, które się ciągną, nie da rady wszystkiego w jeden dzień załatwić. 

 

Taka młoda i postanowiła być sołtysem, dlaczego?

Ilona Jakóbik: - Tak naprawdę i szczerze nie chciałam być sołtysem. To mieszkańcy mnie wybrali, chyba mi zaufali. Jestem osobą kreatywną, lubię działać na rzecz innych, sprawia mi to przyjemność.

Izabela Skowron-Cisak: - Dlatego, że lubię to robić. Jestem społecznikiem i myślę, że to mnie najbardziej zmotywowało. Chociaż ja wcale nie planowałam sołtysem zostać. Gdyby ludzie nie przyszli i nie poprosili, żebym wystartowała w wyborach i reprezentowała ich. 

Anita Krakowska to nie dość, że młoda kobieta, to jeszcze nowa na wsi. Jak to się stało, że została sołtysem?

Anita Krakowska: - Jak przyszłam, to był bardzo dobry sołtys i akurat zostałam wybrana do rady sołeckiej, więc zaczerpnęłam trochę tych nowości związanych z pełnieniem funkcji w radzie. I później mieszkańcy mnie namawiali, żebym to ja była sołtysem. Namyślałam się trochę, czy w ogóle podołam temu, bo jednak pracuję zawodowo, a bycie sołtysem to pewien obowiązek. No i jakoś zgodziłam się, aczkolwiek były pewne wątpliwości i strach, czy dam radę. Na dziś jestem zadowolona, ludzie - myślę - nie narzekają, choć zawsze ktoś tam się znajdzie. Współpracuje mi się bardzo dobrze ze wszystkimi. To pierwsza kadencja, zobaczymy co będzie dalej. 

 

Jak traktują Cię na zebraniach wiejskich starsi mieszkańcy wsi?

Ilona Jakóbik: - Myślę że odbierają mnie pozytywnie nie spotkałam się z żadną nieprzyjemną sytuacją. Staram się dużo rozmawiać z ludźmi i im pomagać.

 

Co już udało Ci się zrobić dla swojej miejscowości?

Ilona Jakóbik: - Podczas mojej kadencji skończyłam budowę altany na placu sołeckim, odnowiłam boisko dla dzieci, zakupiłam iluminacje świąteczne na latarnie, wspólnie z mieszkańcami wybudowaliśmy szopkę bożonarodzeniową, i teraz na dniach jest w planach postawienie na placu sołeckim siłowni napowietrznej. Oczywiście między czasie są organizowane akcje pod kątem upiększania miejscowości, na przykład sadzenie krzewów, kwiatów, sprzątanie, ale i również organizacja pikników czy Dzień Dziecka, także coś się dzieje.

Anita Krakowska: - Pierwszy rok był intensywny: i festyny, i dożynki, i wykonywaliśmy palmę. Były przeprowadzane różne roboty, na przykład w Rakowicach zostało dokończone całe ogrodzenie boiska, gdzie to latami się ciągnęło, ale wreszcie firma nam to zrobiła. Po wielu staraniach mamy to. Do tego wyjazdy różne z dziećmi: na lodowiska i inne. Ja bardzo stawiam nacisk na młodzież, trzeba, żeby te dzieci angażowały się. Wiadomo, to nasze najmłodsze pokolenie, które żeby zostało, to trzeba je zachęcić i nauczyć pewnych rzeczy. Niestety w tamtym roku pandemia poniszczyła nam troszeczkę plany, troszeczkę tak to wszystko przygasło. Myślę, że w tym roku będzie więcej takich możliwości. Walczę dalej o świetlicę w Szklarach, bo jako jedyne sołectwo w gminie nie mamy, mamy tylko taki baraczek. Staramy się go wyremontować, zobaczymy jak to wszystko pójdzie. Mieszkańcy w tym pomagają. Jestem tak zadowolona z naszych mieszkańców, bo to tylko słowo i zaraz wszyscy są. Może w cudzysłowie wszyscy, ale jest dużo chętnych, którzy pomagają. Bo samemu to się nic nie zrobi. 

 

Jak to jest być w dzisiejszych czasach rolniczką?

Izabela Skowron-Cisak: - Nie jest łatwo. Anomalia pogodowe, ten covid. Zresztą to nigdy nie było łatwe, bo żeby zebrać plony to jest długa i mozolna praca przez cały rok. Pewnie gdybym dzisiaj miała wybór, to nie wiem, czy chciałabym prowadzić gospodarstwo rolne. Już się prowadzi, jest i się o to dba, ale nie wiem, czy bym się znów zdecydowała.

 

Życie na wsi, życie w mieście - czym się różni?

Ilona Jakóbik: - Na wsi, jak to się mówi, życie płynie beztrosko. Ja wychowałam się na wsi i jestem przyzwyczajona do takiego klimatu. Wieś kojarzy mi się z ciszą, spokojem, odpoczynkiem, a miasto dla mnie jest za tłoczne, tam ciągle za czymś się biegnie.

Anita Krakowska pochodzi z Ząbkowic Śląskich, „z bloków” - jak mówi. Teraz od 11 lat mieszka na wsi.

Anita Krakowska: - Znacząco się różni. Przede wszystkim na wsi jest większy spokój, ludzie są bardziej tolerancyjni, częściej spotykają się niż w mieście, bo w mieście życie to cały czas: „dom - praca, dom - praca”. Tutaj są większe możliwości spotkania się, robienia różnych czynów społecznych, mieszkańcy bardzo chętnie biorą w tym udział, licznie.

 

To w mieście nie chcą się tak angażować społecznie?

Anita Krakowska: - Jak w bloku ludzie wychodzili z jakąś inicjatywą, to niewielu ją podchwytywało. Na wsi jest i spokój i ludzie bardziej integrują się ze sobą.

Izabela Skowron-Cisak prowadziła stowarzyszenie w Ząbkowicach Śląskich. Czym różni się praca społeczna na wsi od tej w mieście?

Izabela Skowron-Cisak: - W mieście jest się bardziej anonimowym. Robi się pewne rzeczy i tak naprawdę nikt nie wie, kto je zrobił, takie ja mam wrażenie. Tylko mała społeczność, która jest zaangażowana w jakiś projekt, tylko wie. A tutaj na wsi to jednak wszyscy mieszkańcy wiedzą. Znają mnie, znają to, co robię. Nawet jakbym chciała coś w tajemnicy zrobić, to się nie uda. W mieście się jest bardziej anonimowym. 

 

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama