Zdjęcie miłosnych igraszek na stacji kolejowej (oczywiście ocenzurowane) opublikowaliśmy w czwartek, 20 sierpnia, w "Gazecie Ząbkowickiej". Dzień później udostępnił je ogólnopolski dziennik "Super Express". "Każdy wie, że czasami uczucie do drugiej osoby jest tak wielkie, że trudno się powstrzymać. Są i tacy, który nawet nie próbują okiełzać rządzy i oddają się jej nie bacząc na okoliczności. Tak było z zakochanymi z Barda. Ona i on na tamtejszym dworcu okazali sobie uczucie i to jak! Para zaczęła uprawiać seks, być może również dlatego, aby uprzyjemnić sobie czas oczekiwania na pociąg" (pisownia oryginalna - przyp. red.) - czytamy w tekście Marcina Torza.
A w poniedziałek, 24 sierpnia "Super Express" opublikował film nagrany w centrum miasteczka, na którym widać parę leżącą na chodniku, która obściskuje się w biały dzień. Tym razem dziennikarz napisał: "Bardo to urokliwa miejscowość na Dolnym Śląsku. Ostatnio o miasteczku zrobiło się głośno z uwagi na pikantne zdjęcie z dworca kolejowego. Widać na nim parę, która zabawiała się w najlepsze i nic nie robiła sobie z obecności innych ludzi. Teraz wyszły na jaw kolejne informacje. Mieszkańcy Barda jeszcze nie ochłonęli po doniesieniach o miłosnych zabawach na dworcu kolejowym, a na jaw wychodzą kolejne lubieżne igraszki w miejscu publicznym. Z pewnością nie tym mieszkańcy tego pięknego miasteczka chcieli zasłynąć na całą Polskę". No właśnie, nie o taką promocję bardzianom chodzi...
"Na nagraniu jest ta sama kobieta, o która zabawiała się na dworcu kolejowym, choć z innym mężczyzną" - twierdzi "Super Express". I pisze dalej: "Jak zdradza nam jeden z mieszkańców widoczna na nagraniu i zdjęciu nimfa to postać w Bardzie dość znana i - przez niektórych mieszkańców - lubiana". Jak ustaliliśmy, postać ma na imię Beata. A mężczyzna, na którym kobieta leży to także persona znana z ulic miasteczka.
Sprawdziliśmy, czy w sprawie bardzkich sekscesów interweniowała policja.
- Nie mieliśmy takich zgłoszeń - mówi podinspektor Mirosław Lasota.
Jak przypominaliśmy przed tygodniem, seks w miejscu publicznym przez polskie prawo nazywany jest nieobyczajnym wybrykiem. A kto publicznie dopuszcza się takiego wybryku podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo karze nagany. Kodeks wykroczeń mówi także o wywoływaniu zgorszenia (kto wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny).
- Jeśli ktoś będzie świadkiem takiego zachowania i poczuje się zgorszony, powinien nas zawiadomić - mówi podinspektor Lasota.
***
Dziwna sprawa z filmem
Autorem nagrania, które opublikował „Super Express” jest młody bardzianin. Jak twierdzi, nikomu nie wysyłał filmu i bardzo zdziwił się, oglądając go na stronie internetowej dziennika.
- Skąd to się mogło wziąć w sieci? - pyta. Nam nie udało się rozwiązać tej zagadki.