Podczas epidemii zawał serca nie może czekać

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: UMWD Wrocław

Podczas epidemii zawał serca nie może czekać - Zdjęcie główne

W Polsce rocznie stwierdza się około 40 tys. zawałów mięśnia sercowego | foto UMWD Wrocław

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Na sygnale Jeśli ból w klatce piersiowej trwa 20-30 minut należy koniecznie wezwać Pogotowie Ratunkowe

Mamy rzeczywistość koronawirusa. COVID-19 jest chorobą, której boją się wszyscy. Strach przed nią często powoduje, że objawy innych chorób są przez nas bagatelizowane. Paraliżuje nasze działania i powoduje, że nie reagujemy w taki sposób, jak byśmy to zrobili normalnie, w czasach przed pandemią. Takim działaniem, a w zasadzie jego brakiem, możemy narazić swoje życie. I nie z powodu koronawirusa, a innej poważnej choroby.
W Polsce rocznie stwierdza się około 40 tys. zawałów mięśnia sercowego i 30 tys. przypadków tak zwanej niestabilnej choroby wieńcowej leczonej zabiegowo w trybie pilnym. Zatem widać, że jest to poważny problem zdrowotny dotykający nas bardzo często. Tutaj ważna jest szybka reakcja. - Jeśli ból w klatce piersiowej trwa 20-30 minut należy koniecznie wezwać Pogotowie Ratunkowe. Nawet, jeśli silny ból wystąpi pierwszy raz w życiu, nie wolno go bagatelizować. Trzeba wezwać karetkę - mówi dr hab. n.med. Joanna Jaroch - lekarz kierujący Oddziałem Kardiologii DSS im. T. Marciniaka - Centrum Medycyny Ratunkowej we Wrocławiu. 
W dobie epidemii SARS-CoV-2 liczba zabiegów kardiologicznych przeprowadzanych w Szpitalu im. Marciniaka zmniejszyła się dramatycznie. W marcu 2019 w szpitalu leczono 40 chorych z zawałem serca, w marcu br. – 25, czyli 40% mniej, o 80 % zmniejszyła się liczba chorych, którym wszczepiono sztuczny rozrusznik serca. Nie wynika to z przyczyn klinicznych, a z obawy pacjentów przed zakażeniem koronawirusem. Ludzie zwyczajnie boją się szpitali, jest to miejsce, które kojarzy się dzisiaj głównie z COVID-19. Widać to na tutejszym oddziale kardiologii. Zauważalna jest mniejsza ilość pacjentów, co dotyczy również przyjęć planowanych. Personel oddziału ustalając terminy zabiegów często słyszy od pacjenta odmowę stawienia się w szpitalu. Chorzy proszą o odroczenie terminu na czas po epidemii. Tymczasem wskazania do tych zabiegów pozostają niezmienne. Choroby kardiologiczne trzeba leczyć. To bardzo niepokojące. W takiej sytuacji widać potrzebę propagowania informacji, że oddział działa normalnie. Oczywiście są wprowadzone szczególne procedury bezpieczeństwa związane z COVID-19. To wszystko z myślą, by pacjenci kardiologiczni mogli być leczeni i by byli zabezpieczeni w zakresie swoich schorzeń. Cały personel i oddział funkcjonują, są gotowi do świadczenia wszystkich usług jak przed epidemią. - My chcemy głośno o tym powiedzieć. Podkreślić jak niebezpieczny dla zdrowia i życia jest brak reakcji na dolegliwości kardiologiczne. Ryzyko wystąpienia groźnych powikłań jest w przypadku nagłych incydentów sercowo-naczyniowych znacznie większe niż w przypadku zakażenia koronawirusem. Nie stawiając się do szpitala, nie wzywając pogotowia narażamy swoje życie. Dlatego apelujemy o rozsądek i nie bagatelizowanie objawów - mówi wicemarszałek Marcin Krzyżanowski.
 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE