Sam zadzwonił na policję
Ta zbrodnia wstrząsnęła całym krajem. W środku nocy w poniedziałek, 9 grudnia, około godziny 2, młody mężczyzna najprawdopodobniej zakradł się do sypialni rodziców i zadźgał ich siekierą. Ten sam okrutny los spotkał też jego młodszego braciszka. Marcel C. następnie przebrał się z ubrań całych we krwi i w pobliżu domu próbował spalić odzież i narzędzie zbrodni. Przez okienko dachowe na piętrze wszedł na dach budynku i zadzwonił na policję informując, że w jego domu doszło do tragedii. Powiedział dyżurnemu, że jakiś mężczyzna włamał się i wymordował mu rodzinę. Gdy policjanci przybyli na miejsce, młody mężczyzna pękł i przyznał się, że to on jest sprawcą makabrycznej zbrodni. To on zamordował mamę, tatę i braciszka.
- Wydarzyła się tragedia, zostały zamordowane trzy osoby, w tym dziecko - informowała w poniedziałek rano komisarz Ilona Golec z ząbkowickiej policji. Prokurator zakazał policjantom mówić o szczegółach zbrodni.
Sąsiedzi i rodzina w szoku
Powstańców Warszawy to spokojna okolica. Pobudowało się tu sporo zamożnych rodzin, również rodzina C. Głowa rodziny, Tomasz, wraz z przyjacielem prowadził spółkę zajmującą się transportem, spedycją oraz skupem i sprzedażą zboża. Katarzyna niegdyś pracowała w sklepie i w kwiaciarni, teraz zajmowała się domem. Oboje małżonkowie mieli po 48 lat, Katarzyna skończyła je w sierpniu, Tomasz - w listopadzie.
- Szok, ogólnie szok - powiedział nam sąsiad z budynku obok. - Spokojna rodzina. Nie chcę rozmawiać na ich temat.
- Rano dostałam informację o tej tragedii od kolegi, gdy wyszłam z domu i zobaczyłam policję, łzy same zaczęły spływać mi po policzkach - wyznała sąsiadka.
Na miejscu tragedii pojawił się dziadek Marcela C. Czy wierzy w to, że jego wnuczek dokonał tak makabrycznej zbrodni?
- Ja w nic nie wierzę, sprawiedliwość jest nad nami. To jest załamka, to ścina z nóg - powiedział dziadek osiemnastolatka.
Marceli ma jeszcze starszego brata, Karola, który studiuje na Politechnice Wrocławskiej i mieszka już z narzeczoną. Nie było go feralnej nocy w domu rodzinnym. Być może to ocaliło mu życie.
Miał wszystko
To była zamożna rodzina. Często wyjeżdżała na wakacje. Tomasz C. kiedyś często wędkował, grał też w tenisa.
- Uprawiał sporty - mówi znajomy rodziny. - To bardzo fajni ludzie byli. Kiedy robiłem u nich instalacje, synek był mały, miał ze trzy latka.
- Kasia to była taka żywiołowa kobieta, pełna życia - wspomina sąsiadka.
- Taka skromna była - mówi znajoma rodziny.
- Oni mieli wszystko, temu dziecku, bo osiemnastolatek to jeszcze dziecko, też nic nie brakowało - mówi jedna z sąsiadek. - Żeby to jakaś patologia była... A to normalna rodzina. On miał wszystko! I może to właśnie spowodowało tę tragedię.
Marcel C. nie był dotychczas notowany przez policję.
Problemy z narkotykami?
Sąsiadka rodziny C. mówi nam, że mama Marcela skarżyła się, że syn ma problemy z narkotykami. Mógł być nawet, według słów kobiety, uzależniony od mefedronu.
- Były z nim problemy, jego mama żaliła się, że używa narkotyków - mówi sąsiadka. - Ale co trzeba wziąć, żeby coś takiego zrobić?
Również jeden kolega z jego szkoły potwierdził nam, że zdarzało się, że Marcel „przyćpał”.
Teraz wszyscy próbują sobie odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego?”. Dziennik „Fakt” napisał: „Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, do tej strasznej zbrodni pchnął go konflikt z rodzicami. 18-latek był zły, że ograniczają jego wolność i każą mu się przyłożyć do nauki”.
Przyjaciele go wspierają
W pobliżu domu rodziny C. kilka razy pojawiła się w poniedziałek grupka młodzieży. Chłopcy nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.
- O przyjacielu nie chcemy gadać - powiedzieli nam.
Młodzi ludzie nie poszli tego dnia do szkoły. Sami też w rozmowach próbowali dociec, dlaczego doszło do tak przerażającej zbrodni. Kilkukrotnie powtarzali tylko, że są przyjaciółmi Marcela.
Boją się, że zrobi sobie coś złego
Podejrzewany o potrójne zabójstwo, bo tak należy nazwać Marcela C. przed postawieniem mu zarzutów, był kilka godzin przesłuchiwany. Najpierw przez policję, później przez prokuraturę. Podczas konwojowania go miał na sobie kask chroniący przed samouszkodzeniem. Prowadzący dochodzenie boją się, że chłopak zrobi sobie krzywdę.
W szkołach pomagają psychologowie
Marcel uczył się w trzeciej klasie o profilu matematyczno-informatycznym w Liceum Ogólnokształcącym w Ząbkowicach Śląskich. W maju miał przystąpić do matury.
- Specjaliści teraz pomagają tym, którzy tej pomocy wymagają, indywidualnie i grupowo - mówi Tomasz Błauciak, dyrektor LO. - Lekcje odbywają się normalnie, najgorsze co moglibyśmy zrobić, to nie prowadzić lekcji. Staramy się wrócić do normalności.
W Szkole Podstawowej nr 3, gdzie w pierwszej klasie uczył się Kacperek, żałoba.
- Wydarzyła się niewyobrażalna tragedia, która dotknęła nas wszystkich. Jest to czas bardzo trudny dla mieszkańców naszej gminy. Zapewniamy niezbędną pomoc i wsparcie wszystkim, którzy będą tego potrzebowali. Uczniowie szkoły podstawowej zostali objęci opieką psychologiczną i pedagogiczną - mówi burmistrz Marcin Orzeszek.
Zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem
- Osiemnastolatek usłyszał trzy zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem swoich rodziców i brata. W przypadku rodziców to też zarzut zabójstwa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, gdyż po dokonaniu zbrodni zabrał z domu około 10 tysięcy złotych, mówię około, ponieważ to były pieniądze w różnych walutach - mówi prokurator Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do zarzucanych mu czynów i dokładnie opisał, co robił po dokonaniu zbrodni, wskazując również na motywy. Teraz będziemy weryfikować te motywy. Opisał również, co zrobił po zabójstwie: usiłował spalić ubranie, spalić narzędzie zbrodni, jakim była siekiera. Wrócił do domu i wszedł na dach, skąd zadzwonił na policję twierdząc, że w jego domu doszło do napadu rabunkowego.