Bardo. Poszło o nagany i upomnienia, które pracownicy dostają od dyrekcji Domu Wczasów Dziecięcych, a które zdaniem nauczycieli są bezpodstawne.
- Nagany i upomnienia owszem dostaliśmy. Sprawy zostały oddane do sądu pracy. To, czy dyrektor zrobił coś dobrze, czy źle, czy przykładowo ja, to rozstrzygnie sąd. Pisaliśmy odwołanie w sprawie tych kar do dyrektora, który nie uwzględnił naszych wyjaśnień, ani naszych argumentów, więc nie pozostało nic innego jak sąd – mówi Szymon Janik, jeden z nauczycieli. - My te kary wiążemy z konfliktem jaki jest w placówce, bo nasze kary to pokłosie tego, że nasza trójka po prostu sprzeciwiła się pewnym rzeczom, które się tu działy, a z którymi się nie zgadzaliśmy. Dotyczyło to np. harmonogramów pracy, które wg nas były robione niezgodnie z przepisami prawa, były nagminnie zmieniane. Taki przykład: kiedy ja byłem cały tydzień na urlopie, koleżanka na urlopie bezpłatnym, pan dyrektor w międzyczasie zmienił całkowicie grafik, o czym skutecznie nie zostaliśmy powiadomieni. Dostaliśmy sms-a z prośbą o zapoznanie się ze skrzynką mailową, ale nawet nie było informacji w jakim celu. Będąc na bezpłatnym urlopie, nie mamy obowiązku wykonywać czynności służbowych – argumentuje Janik.
Marek Waszczuk, dyrektor Domu Wczasów Dziecięcych w Bardzie sprawy komentować nie chce, uważając, że w takiej sytuacji najbardziej kompetentnym do jej rozwiązania będzie sąd. Konfliktem zainteresował się za to Dariusz Marcinków, przewodniczący Rady Powiatu Ząbkowickiego, który wysłał do starosty zapytania dotyczące liczby upomnień i nagan.
- Pozwoliłem sobie wysłać zapytania do pana starosty dotyczące liczby nagan i upomnień, na temat których dostałem informacje od pracowników. To jest karygodne. Nie może być takiej sytuacji, że dyrektor bez porozmawiania z pracownikiem stosuje już kary urzędowe, czyli upomnienie i naganę z wpisaniem do akt – ocenia Dariusz Marcinków. - Chciałbym się dowiedzieć za co te nagany i upomnienia i ile ich było w porównaniu do tych wystawionych przez poprzedniego dyrektora. Przecież nauczyciele oceniani są mniej więcej co dwa lata przez kuratorium i w papierach są zawarte stosowne informacje na temat ich pracy. I nagle pojawiają się dwa upomnienia i trzy nagany w okresie kiedy placówka praktycznie nie pracuje. Poza tym pan dyrektor jest managerem i nie ma uprawnień oświatowych, więc żeby placówka mogła funkcjonować musi być wicedyrektor z uprawnieniami, a pani wicedyrektor w listopadzie złożyła wypowiedzenie, rezygnację z zajmowanego stanowiska. Trzeba bardzo szybko zwołać radę pedagogiczną, bo od 1 lutego placówka nie może istnieć (bez wicedyrektora) i może nie dostać subwencji – podkreśla Marcinków.
Konfliktem zażenowany jest z kolei starosta ząbkowicki, zdaniem którego, to nie jest czas na takie zachowania.
- Prosiłem, żeby strony usiadły do stołu jak to się mówi i porozmawiały, bo to chyba byłoby najlepsze rozwiązanie. A jak nie chcą rozmawiać, to może rzeczywiście niech to sąd pracy rozstrzygnie. Ja jestem zażenowany tym, że w takiej sytuacji, kiedy placówka od roku nie pracuje normalnie, wszyscy są właściwie na rezerwie, dzieją się takie spory. To jest kuriozalne – ocenia Roman Fester, starosta ząbkowicki.- Poprzedni dyrektorzy też nie mieli tam lekko. Jeden z dyrektorów musiał odejść, bo też toczyły się jakieś sprawy sądowe. Druga pani sobie radziła, ale też była wszystkim chyba dosyć mocno zmęczona. Teraz znów jest konflikt. Ja oczekuję, że wszyscy razem usiądą i będą rozmowy, które rozwiążą ten konflikt, bo tak nie może być. Jeżeli chodzi o wicedyrektora, pani, która od strony pedagogicznej realizowała te obowiązki złożyła co prawda rezygnację, ale z tego co wiem, to jeszcze się nad nią zastanawia – dodaje starosta.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.