reklama

Katarzyna Ruszkowska: Tempa nie zwolnię [WYWIAD]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Fb

Katarzyna Ruszkowska: Tempa nie zwolnię [WYWIAD] - Zdjęcie główne

foto Fb

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Nowa pani wójt Stoszowic opowiada Karolinie Marcińczyk o tym, w którą stronę pójdzie w zarządzaniu gminą i co w niej się na pewno nie zmieni.
reklama

Czy Paweł Gancarz musiał Panią namawiać na start w wyborach na wójta gminy Stoszowice?
Nie nazywałabym tego namawianiem. Bardziej wskazaniem, że byłoby dobrze, gdyby gmina została przejęta przez człowieka, który zna tę gminę, który zna projekty i wie, jak je realizować. Który będzie realizował strategię przyjętą już kilka lat temu i będzie szedł w tę stronę. To było wskazanie odpowiedzialności za to, co robiliśmy do tej pory. Że powinnam się podjąć takiego wyzwania, żeby walczyć o to, ażeby nie utracić tego, co do tej pory zostało wypracowane. To było na zasadzie dyskusji, rozmowy, to nie było namawianie. Paweł Gancarz ma teraz inne obowiązki i śpi spokojnie jak wie, że realizowane są projekty, które już kiedyś zostały rozpoczęte.

Jak ocenia Pani kampanię wyborczą w swojej gminie?
Uważam, że była spokojna, chociaż brakowało mi konkretów. Myślę, że to wszyscy zauważyli, że byłam aktywna w internecie. Przedstawiałam projekty, które będą realizowane w najbliższym czasie, na co mamy pomysł. Natomiast z drugiej strony nie było niczego i niestety z żalem zauważam, że wielka polityka przeniosła się na szczebel gminy. PiS jest nadal w powiecie uważany za tę partię, która jest najlepsza i jego kandydatom jest łatwiej, nie muszą się tak wysilać, jak inni. Ja musiałam więcej pracy i wysiłku włożyć w to wszystko i nie było to takie oczywiste, że  będzie wygrana. A poza tym, też to zauważyłam, młodzi ludzie nie poszli do wyborów. Uważali, że to jest tak oczywiste, że ja będę, że nie szli głosować. Nie przyszło im do głowy, że tutaj jest jeszcze inne spojrzenie na politykę. Nad tym ubolewam i mam nadzieję, że zmieni się ta postawa obywatelska wśród mieszkańców. Tego mi brakowało, tej frekwencji. Nawet nie było pięćdziesięciu procent. To nie jest dobre dla nas wszystkich, dla Polaków, dla Polski. Gdzieś coś uciekło po drodze.

Jest Pani pierwszą kobietą-wójtem Stoszowic z wyboru. To zobowiązuje. 
Tak, jestem pierwszą kobietą-wójtem z wyboru. To sukces, wielki. Wiem, jak patrzy się na kobiety, które pretendują do takich stanowisk.

W jakiej kondycji finansowej jest gmina?
Stabilnej. Myślę, że porównywalnej do wszystkich gmin, które są  obok nas. Wiem, że każdy martwi się, że jest duży dług. Nominalnie tak, jest większy, ale patrząc przez pryzmat tego, co było dziesięć lat temu, jaką wartość miał kredyt, kiedy zadłużenie było w wysokości siedmiu milionów, a teraz dwudziestu sześciu milionów, to nie jest według mnie jakieś duże zadłużenie. Tym bardziej, że zainwestowanych zostało sto pięćdziesiąt siedem milionów. Nie jesteśmy w jakimś upadku, nie ma komisarza, w ogóle o tym nawet się nie mówi. To nie jest taka sytuacja finansowa, że gmina już nic nie może więcej robić. Wręcz przeciwnie. Dalej inwestujemy, dalej realizujemy projekty. I myślę, że będzie dobrze. Patrząc przez pryzmat tego, co mówi rząd, że pomoże gminom. Że nie zostawi nas.

Co na pewno się zmieni?
Nie wiem, czy można mówić o jakiś wielkich zmianach. Ja cały czas mówiłam, że tempa nie zwolnię i będę realizować strategię obraną już wcześniej. Czyli: unowocześniać gminę, stwarzać warunki dla przedsiębiorców, dla młodych ludzi. Chcemy, żeby się nie przeprowadzali do dużych aglomeracji. Żeby wykorzystywać infrastrukturę, która już jest tutaj. Szef zawsze to podkreślał i ja też tak uważam. W aglomeracjach trzeba budować żłobki, przedszkola, a my tutaj mamy miejsca w naszych obiektach. I to jest bezsensowne marnotrawienie zasobów i ludzkich, i finansowych. Chciałabym wdrożyć taki projekt. Ja wiem, że to może głupio zabrzmi: „Inteligentna wieś”, „Inteligentna gmina”, bo zawsze się mówi „inteligentne miasto”. A „Inteligentna gmina” to projekt w znaczeniu takim, żeby stworzyć warunki, żeby była praca, żłobek, przedszkole, szkoła, a także infrastruktura sportowa, rekreacyjna. Dużo już jest, dużo nam się udało zrobić w tym zakresie i będziemy sukcesywnie dalej to realizować. Myślę, że nie „rewolucja”, a „ewolucja”.

Odpowiedziała Pani tak naprawdę na moje następne pytanie: „A co na pewno się nie zmieni?”. Rozumiem, że ten kierunek, który Pani obrała się nie zmieni, a co jeszcze?
Dokładnie, to się nie zmieni. Ja jestem gwarantem tego, że zostanie tak, jak jest. Ja nie będę się pozbywać prezesów spółek, dyrektorów, bo ja uważam, że mam świetna kadrę, świetnych fachowców. Tak mały zasób ludzki, ale który jest tak skuteczny, że tylko cieszyć się, że są tutaj ci ludzie, że chcą pracować, że poświęcają swój czas i swoje zaangażowanie. I to począwszy od dyrektorów szkół - mówię tu o pani dyrektor i jej zastępcy, poprzez prezesów. Mamy też świetną kadrę nauczycielską, świetne wyniki i będziemy dalej w to inwestować. Myślę, że kierunek został dobrze obrany. I tylko teraz wytrwała, systematyczna praca, żeby było coraz lepiej. Myślę, że też współpraca z byłym już wójtem, którzy jest już wyżej, też zaprocentuje.

Za pięć lat - znowu powalczy Pani o ten stołek?
Nie wiem. Ja zawsze byłam gdzieś na drugim fotelu. I bardzo ciężko pracowałam, zresztą teraz też pracuję, ale byłam przy wszystkich projektach nie tylko jako skarbnik. Znam świetnie całą gminę. Teraz dopiero odkrywam blaski i cienie bycia wójtem. Nie mam pojęcia, co będzie za pięć lat. Życie nauczyło mnie, że wszystko jest nieprzewidywalne. W tej pięciolatce mieliśmy covid, mieliśmy wojnę w Ukrainie, która się nie skończyła, a na widoku znów Bliski Wschód, co nie napawa mnie jakimś optymizmem, ponieważ widzę już rosnące ceny paliwa. Niestety tak to wygląda. I mnóstwo problemów z zerwaniem łańcucha dostaw. Ja nie patrzę tak daleko. Patrzę rok, dwa lata, zamknąć budżet, mieć taką perspektywę krótką, taką dwuletnią, pięcioletnią, a dalej dziesięcioletnią, ale raczej w takim znaczeniu, żeby nadawać pewien trend. Wtedy czy to ja, czy ktoś po mnie, będzie to realizował. Ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ponieważ konkurencja moja nie negowała jakoś tak oficjalnie tych działań, które podjęliśmy przez te ostatnie dziewięć lat, więc chyba się też podobało to, co robimy. Mamy tu pomnik historii, o który musimy dbać. Zajęliśmy się też strefą aktywności gospodarczej, która już od kilkunastu lat była w strategii rozwoju gminy. Strategię gminy opracowują mieszkańcy. Oni dają swoje pomysły, a my jesteśmy po to, żeby to realizować. Coś można szybciej zrobić, coś niestety dłużej trwa. To są pewne rzeczy niezależne od nas, jak budowa kanalizacji na ciągu Budzów-Stoszowice, to są duże nakłady finansowe i nas na to po prostu nie stać. Mam nadzieję, że to się też zmieni i ktoś popatrzy na to inaczej. Wszystko przed nami.

Kim prywatnie jest Katarzyna Ruszkowska?
Mamą, na pewno. Córką, przyjaciółką, koleżanką. Bardzo lubię czytać książki i bardzo lubię się uczyć, bardzo lubię podróżować, kocham kino. Jestem zwyczajną osobą, która ma swoje życie prywatne. Nie ukrywam, że nie lubię, jak miesza się życie prywatne do życia zawodowego.

Dziękuję za rozmowę.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama